Koleżanka w czasie kolędy usłyszała od księdza: „Biednaaa, samotna? Nikt nie chciał się z tobą ożenić, tak?”. Po tym spotkaniu miała ochotę przez tydzień nie wychodzić z domu.
Mimo że na co dzień czuje się względnie szczęśliwa. Czasami niechcący wypowiedziane zdania (bo zakładam, że ksiądz miał w sobie troskę i dobre życzenia) podcinają skrzydła.
Dołowaniu mówię STOP
To tylko przykład, bo nie chcę pisać o singielkach zadowolonych (albo nie) z życia i stanu cywilnego. Wiadomo, że są słowa, które dodają odwagi i takie, które ranią jak rzucane z całej siły kamienie.
Bo nawet powiedziane w pośpiechu: „poradzisz sobie”, często zmienia coś o 180 stopni, a na przykład: „zawalisz, nie uda ci się”, naprawdę rujnuje dobry pomysł.
A co, jeśli dołujące słowa słyszy dziecko? Jak ma uwierzyć w siebie, skoro ufa dorosłym i każde ich zdanie traktuje jak prawdę?
Podstawówka jak szkoła przetrwania
„Leń”, „łobuz”, „nigdy się tego nie nauczysz”, „najgorsze dziecko w szkole”, „z ciebie nic już nie będzie” – niejeden mały człowiek słyszy to codziennie. W domu, w szkole, na podwórku. A potem o marzeniach mówi mniej więcej tak: „jestem nikim i nic mi się nie marzy”, „jestem brzydka, nic mi się nie chce”, „mam ADHD, nikt mnie nie lubi”.
Spot z Szymonem Majewskim i Janem Peszkiem jest z serii „z przymrużeniem oka”, ale w niejednej szkole w podobnym scenariuszu biorą udział nauczyciele i dzieci.
https://www.youtube.com/watch?v=6FioZwz9Coo
A jeśli nie tylko w szkole jest beznadziejnie? Jeśli w domu też bywa przerażająco trudno? Jeśli fajni koledzy i mądrzy dorośli nagle zapadli się pod ziemię?
więcej: http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2688,nie-mow-mi-ze-nie-dam-rady.html