Urodziłam się w Szczecinie w rodzinie pochodzącej z okolic Wilna i Lublina. Ojciec urodzony w Wilnie pochodzenia żydowskiego, również Mama pochodząca z ubogiej rodziny żydowskiej, spod Lublina. Oboje rodzice przeżyli wojnę w Rosji, dlatego uratowali się od wojennej zagłady. Obydwie rodziny moich rodziców, zginęły podczas wojny.
Nigdy nie znałam moich dziadków, ani żadnych krewnych rodziców, oprócz jednej siostry Ojca która również się uratowała. Dzieciństwo miałam chyba w miarę szczęśliwe. Rodzice bardzo mnie i moje rodzeństwo kochali i zapewniali nam troskliwa opiekę. Oczywiście ja zawsze zabiegałam o więcej uczucia od rodziców..którego mi nie umieli okazać..ale dziś to zrozumiałam..
Nie było im łatwo ale zadbali o to abyśmy mieli dostatni dom i w miarę beztroskie dzieciństwo. Jedynym problemem był fakt z ojciec był bardzo despotyczny i z tego powodu ciągle były w domu awantury. Rodzice rzadko pili alkohol, chyba ze tylko towarzysko. Osobiście byłam dość skryta młoda dziewczyna, zagłębiająca się w książki i świat fantazji..Uczestniczyłam w wielu zajęciach, miałam wiele rożnych zainteresowań. Byłam przewodniczka wycieczek po Szczecinie chodziłam na kolko teatralne-filmowe. Kochałam poezje, przyrodę i ludzi. Bardzo byłam ciekawa świata.. Po ukończeniu liceum nie umiałam zdecydować się na kierunek studiów. Bardzo chciałam studiować polonistykę ale nie było tego kierunku w Szczecinie a rodzice mnie do W-wy nie chcieli pościć. Wybrałam wiec tymczasowo pomaturalne studium języków obcych z myślą ze pójdę później na studia..Niestety życie pokrzyżowało plany i musieliśmy z Polski wyjechać. W międzyczasie wyszłam za mąż bo okropnie bałam się wyjazdu z Polski w samotności. Ślub wzięłam po kryjomu przed rodzicami bo nie chcieli się na to zgodzić. Nie wiedziałam wtedy, ze wychodzę za mąż za potencjalnego alkoholika..
Mój mąż był marynarzem…dusza towarzystwa a ja to uważałam za normalne ze czasem wypił za dużo. Piłam wtedy jeszcze tylko towarzysko i nie widziałam w tym problemu. Po przyjeździe do USA problem się powiększał, bałam się o męża o jego nadmierne picie i robiłam to co każda żona alkoholika przeważnie robi. Pełna kontrola jego picia.. Zdarzały się coraz częściej awantury męża po pijanemu później obietnice i weszliśmy w zaklęte błędne kolo alkoholizmu. TAK trwało następne 10 lat. Na świat przyszły córki, a ja założyłam własne biuro podróży. Zaczęło nam się lepiej powodzić. Niestety rok 81 zmienił całkowicie nasze życie. Mąż miał ciężki wypadek w pracy, spadł z rusztowania i stracił kompletnie słuch. Ciężko było, ale ja to dźwigałam dzielnie.
Trwało to jeszcze następne 3 lata. Maz pił coraz więcej, aż ja się złamałam i również sięgnęłam po alkohol. Wtedy wydawało mi się, że przyniósł mi ulgę. Po prostu przestało mi zależeć. Za czelo się piekło. Biznes upadał, ludzie się od nas odsunęli. Miałam około 40 lat jak zauważyłam, co ze mną robi alkohol. Zaprzeczałam oczywiście długi czas, bo uważałam, że mi się coś od życia należy. Alkohol szybko zabrał mi radość życia. Już nic nie było ważne tylko kieliszek, bez którego nie mogłam żyć. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nie wiedziałam, że jest to uzależnienie od alkoholu. Mąż poddał się leczeniu, ale wyniki nie były skuteczne. Piliśmy razem, a wszystko wokół nas obracało się w ruinę. Córki przezywały piekło, traciliśmy najpierw biznes a potem dom.. W roku 91 poprosiłam o pomoc. Nie było łatwo. Wstąpiłam za namowa córki do AA. Przeraziłam się tego, co ze mnie zrobił alkohol.
Przez następne 10 miesięcy chodziłam do AA, ale niczego nie rozumiałam. Robiłam swoje, trzeźwiałam i zapijałam. Aż nadszedł dzień 22 grudnia 91, kiedy odstawiłam alkohol z pomocą Siły Wyższej i przyjaciół z AA. Zrozumiałam ze NIE CHCĘ PIĆ, że muszę się ratować. Słuchałam sugestii, poprosiłam kogoś o sponsorowanie. Chodziłam na mityngi codziennie. Poddałam się aby zwyciężyć. AA uratowało mi życie. Krok po kroku, dzień po dniu JEDNYM dniem minęła obsesja picia i weszłam na nowa drogę.
Cieszyłam się każdym drobiazgiem, cieszyłam się pierwsza wiosną, jaką zobaczyłam w trzeźwości. Później przyszły załamania, mąż jeszcze pił, musiałam zdecydować się na jakieś kroki w życiu. Malo brakowało, abym nie odeszła od niego.
AA nauczyło mnie okazywanie twardej miłości. Nauczyło mnie powiedzieć NIE. Odnaleźć siebie i stanąć w swojej obronie. Również Siła Wyższa pozwoliła mężowi wytrzeźwieć. I jest już trzeźwy.To był naprawdę cud.
Jestem ogromnie wdzięczna za nowe życie. Oddaje to co dostałam od programu AA. pomagam innym, uczestniczę w wielkiej podroży która nazywa się TRZEŹWOŚĆ i nie chce wysiadać z tego pociągu.
Gdy będę w jednej ręce trzymała Boga a w drugiej AA, nie będę miała reki aby sięgnąć po kieliszek.
Lila