niedziela, 16 listopada, 2025
Strona domowa > Artykuły > Terapia krótkoterminowa skoncentrowana na rozwiązaniu (BSFT) zastosowana do pracy z rodziną.

Terapia krótkoterminowa skoncentrowana na rozwiązaniu (BSFT) zastosowana do pracy z rodziną.

Sposób pracy, zawarty w terapii BSFT, okazał się bardzo skuteczny dla naszych klientów. Jego założenia stawiają przed terapeutą wymagania przekroczenia sposobu myślenia i interweniowania związanego z tradycyjnymi szkołami terapii, wywodzącymi się z tradycji psychoanalitycznej.

REKLAMA

 

Nie wydają się być niczym niezwykłym, są jednak użyteczne w pracy z wieloma typami klientów i rozmaitymi problemami, z jakimi do nas przychodzą.
Od czterech lat pracuję w Ośrodku Terapii Rodzin w Łodzi. Naszymi klientami są ludzie pojawiający się z powodu konfliktów małżeńskich czy przemocy domowej, uzależnień chemicznych, zaburzeń jedzenia, hazardu, kłopotów szkolnych, nieposłuszeństwa dzieci i wielu innych kłopotów.

Stosujemy w swojej pracy stosunkowo nową w Polsce metodę terapii krótkoterminowej skoncentrowanej na rozwiązaniu (Brief Solution Focused Therapy – BSFT). Jej twórcami są amerykańscy terapeuci Steve de Shazera i Insoo Kim Berg. Jak dowodzą moje 9-letnie doświadczenia w stosowaniu tego sposobu pracy, jest to metoda z jednej strony prosta, ale z drugiej – równie wymagająca od terapeuty zarówno doświadczenia klinicznego, jak i przestrzegania zasad etyki zawodowej. Inaczej nie działa…

Pracując w wielu różnych miejscach – od praktyki prywatnej, poprzez placówki pedagogiczne, po służbę zdrowia – uważamy, że nasi klienci są w stanie z niewielkim wsparciem i ukierunkowaniem ze strony terapeuty znaleźć drogę do rozwiązania swoich problemów. Zgodnie z tym podstawowym założeniem terapii krótkoterminowej, wywodzącym się z nurtu doświadczeń Miltona Ericksona, uważa się, że klient jest w stanie znaleźć wszystkie drogi do rozwiązania w sobie, w swoich wewnętrznych zasobach i umiejętnościach. Potwierdzają to wyniki wielu prac badawczych i potoczna obserwacja.

Rozpoznanie tego, jakie są realne oczekiwania klienta, jest decydującym elementem skutecznego pomagania. Pozwala to na rzeczywistą współpracę z klientem, budowanie koalicji dla zmiany. Każdy człowiek, zgłaszający się do terapeuty jest zmotywowany. Nie ma klientów opornych – ta zasada BSFT budzi najwięcej zastrzeżeń terapeutów, przywykłych do tłumaczenia swoich trudności w pracy zjawiskiem oporu – spadkiem po pracach Freuda. Tymczasem gdyby ludzie nie byli do czegoś zmotywowani, nie marnowaliby po prostu swojego czasu na przychodzenie do nas. Problem polega jedynie na tym, aby terapeuta potrafił rozpoznać, jaki jest ich cel. A także na tym, aby był w stanie zaakceptować ten cel i nie narzucać klientowi innego (swojego ) celu.

Pracując jako terapeuci jesteśmy narażeni na pokusę pychy i nadkompetencji. Pouczamy wtedy ludzi o ich przyszłym losie, tłumaczymy im, czym naprawdę jest to, co czują, i jak to się skończy. Wdajemy się w mozolne i bolesne dla obu stron konfrontacje, udowadniając swoje racje Bogu ducha winnym ludziom, którzy popełniają grzech braku przenikliwości lub często są wystarczająco usatysfakcjonowani tym, jakie ich życie jest już teraz. Prawie każda szkoła terapeutyczna podpisze się pod tezą o podążaniu za oczekiwaniami klienta i nie zmuszaniu go do zmiany . W praktyce jednak często kierujemy się naszą wiedzą kliniczną i teoretyczną – gubimy z oczu zasadę, że ludzie muszą chcieć się zmieniać, a nie być do tej zmiany zmuszani. Dotyczy to zarówno osób zgłaszających się dobrowolnie, jak i tzw. klientów przymusowych.

Większość klientów – kierowanych do naszej placówki przez lekarzy, terapeutów, żony, pedagogów, kuratorów – przychodzi nie z powodu przekonania o konieczności zmiany ani też panicznego lęku przed władzą osoby kierującej. Przychodzą, aby uniknąć niemiłych konsekwencji: marudzenia, pretensji. To jest głównym motywem pojawienia się ich na spotkaniu. Jeśli staniemy po stronie kierującego – przyjmując jego punkt widzenia na problemy przychodzącej osoby – naszym klientem stanie się kierujący, a nie osoba, której życie budzi niepokój.

Nie ma nic do rzeczy to, jak z moralnego punktu widzenia oceniamy postępowanie człowieka, który do nas trafił, jeśli nie uda się nam znaleźć w nim przekonania o potrzebie zmiany. Ludzie czują się zmotywowani do zmian wtedy, gdy widzą w tym swój własny interes – zatem rolą terapeuty jest znalezienie tego, co może być motywacją klienta, a nie nakłanianie go do uwierzenia w opinię fachowca. Przychodząca do naszego ośrodka kobieta, bita i gwałcona przez męża, poszukuje czegoś więcej niż tylko nie ulegania przemocy: poszukuje poczucia bezpieczeństwa. Może to oznaczać wiele rzeczy, a stan ten można osiągnąć na różne sposoby – przeprowadzenie sprawy rozwodowej czy karnej jest tylko jednym z nich.

Jeśli klientka jest osobą religijną, namawianie jej do kroków formalno-prawnych skończy się z reguły zerwaniem kontaktu z terapeutą i kilkoma miesiącami bezradnego znoszenia następnych upokorzeń. Można jej tego oszczędzić, poszukując z nią sposobów zbudowania bezpieczeństwa na przykład przez regularne wzywanie policji lub samodzielność materialną. Jeśli terapeuta z powodu własnych przekonań religijnych będzie nakłaniał do pozostawania w domu ze sprawcą przemocy osobę o większej elastyczności w poszukiwaniu rozwiązań, to spowoduje z reguły podobny skutek.

Aby ludzie mogli zmieniać swoje życie, muszą odzyskać utracone w codziennych niepowodzeniach poczucie wpływu na zmiany. Muszą zauważyć, że to oni są autorami swoich sukcesów, i zdobyć wiedzę o tym, jak tego dokonali. Terapeuta winien pomóc im dostrzec te sukcesy, ale nie poprzez przekonywanie, że nie jest tak źle, albo namawianie do przełamania się, a przez proponowanie zadań, które pozwolą im takie przekonanie stworzyć. Jeśli chcemy wspomagać zachodzącą w nich zmianę, dobrze jest proponować im zadania do wykonania w trakcie ich normalnego życia, między jednym spotkaniem a drugim. BSFT nie rozumie zadań jako prowokacji mających wywoływać zdziwienie klienta, jako mozolnych i ciężkich emocjonalnie zadań opisowych podsumowujących całe życie, a raczej jako szansę dokonania przez klienta spostrzeżeń modyfikujących jego schematy myślenia o sobie.

Rodzic, poszukujący pomocy dla poradzenia sobie z krnąbrnym dzieckiem, wie, że dzieci mogą nie sprawiać kłopotów, i ma nadzieję, że jego dziecko też na to stać. Co więcej – widzi, że dziecko czasami jest posłuszne, choć oczywiście chwil tych jest za mało.

Nasze życie pełne jest lepszych chwil – wyjątków – gdy jakimś cudem udało się nam nie cierpieć tak bardzo. Gubimy je z oczu, bo nasze cierpienie powoduje selektywną niepamięć, prowokuje koncentrowanie się na chwilach, gdy jest gorzej. Niestety, myślenie o problemach nie prowadzi do budowania rozwiązań, bo problemy nie są częścią rozwiązania. Gdyby były, klienci znaleźliby je sami. Rolą terapeuty jest zatem wspieranie klienta w poszukiwaniu wyjątków i zauważaniu tego, co spowodowało, że mogły się one wydarzyć.

To następna zasada BSFT – rozwiązania nie muszą być związane z problemami. Jeśli dziecko nie uczy się, sadzanie go do stołu, żeby się uczyło, nie musi być najlepszym sposobem. Dziecko może pogorszyć się w nauce, aby sprowokować rodzica do kontaktu – wtedy w nauce pomoże bardziej wspólna zabawa albo wycieczka do ZOO. Nieśmiała osoba nie musi ośmielać się przez publiczne wystąpienia, może zapisać się na koszykówkę, gdzie pozna przyjaciół i nabierze pewności siebie.

Droga przełamywania trudności bywa drogą przez mękę, jednak z dobrego płynie wiele siły i motywacji do dalszych starań. Zgłaszający się do mnie rodzice, oburzeni i zaniepokojeni „ucieczką” dorosłego syna do dziewczyny, nie powinni zostać ukarani przez terapeutę ganiącego ich nadopiekuńczość. Nie po to przyszli: chcą sposobów, aby zmusić go do powrotu. Ale przecież do powrotu zmusić go nie można, można jedynie nie utracić z nim kontaktu – żeby mógł wrócić do domu, jeśli związek dwojga młodych, niedojrzałych ludzi się rozpadnie. Rodzice muszą mieć siłę czekać i cierpliwie przyglądać się tej sytuacji, tak aby nie popełnić błędu zmuszania przez odepchnięcie. Dobrze więc, jeśli usłyszą od terapeuty, że docenia on ich wiarę, że syn wróci, troskę o niego i mądrość, że nie odtrącili go mimo tak mocnego zranienia.

Na następnym spotkaniu – bo przyjdą na nie – będzie można zapytać wprost, co zrobili dobrego, aby syn chciał z nimi utrzymywać kontakt. Można będzie powiedzieć im, że najwyraźniej byli dla niego dobrymi rodzicami, skoro nie stał się z niedostatku złodziejem, a szuka pracy. Odejdą wtedy z nadzieją, że syn nie popełni może tak strasznych błędów i pozwolą jemu i sobie spokojniej pożyć. I będą chcieli kontaktować się z terapeutą, bo przekonali się, że są rozumiani.

Zasadą terapii BSFT jest właśnie budowanie motywacji i zmian klienta poprzez wzmacnianie skutecznych działań, prowadzących w kierunku oczekiwanych celów. Ludzie nie muszą przychodzić do terapeuty, aby usłyszeć o swoich błędach – sami wiedzą, że robią coś źle. Podkreślenie ich dobrych i skutecznych działań – pozytywne informacje zwrotne zachęcają ich do podejmowania większych wysiłków.

Przedstawione zasady są niezmiernie proste i konsekwentne ich realizowanie prowadzi do realnego przyśpieszenia pracy terapeutycznej. Stawiają one klienta wobec perspektywy budowania własnej drogi, poszukiwania skutecznych działań, rezygnacji z narzekania i oczekiwania od terapeuty cudownych recept. Receptą dla klienta okazuje się być jego własne życie.

Jacek Lelonkiewicz

One thought on “Terapia krótkoterminowa skoncentrowana na rozwiązaniu (BSFT) zastosowana do pracy z rodziną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.