sobota, 27 kwietnia, 2024


Strona domowa > Artykuły > Z własnego wyboru

Z własnego wyboru

Najlepszym i najskuteczniejszym udziałem w poprawianiu świata jest odnalezienie spokoju w sobie samym.

REKLAMA

 

Istnieje wiele sposobów na życie, jak również wiele narzędzi, którymi posługując się, można żyć łatwiej. Jednym z nich jest humor. Gdy napotykamy trudności i wchodzi nam na plecy nieznośny ciężar niewystarczalności lub poczucie winy, humor pozwala uczynić życie lżejszym, pomniejszyć wagę szaleństwa, w które dobrowolnie się wpakowaliśmy. A życie zo­stało nam przecież dane po to, abyśmy się nim delektowali i rozkoszowali! Mamy czerpać z niego garściami, śmiać się i być szczęśliwi – byle nie kosztem innych ludzi.

Czy takie podejście nie pachnie utopią, a co najmniej brzmi niepoważnie? Naturalnie, że tak. Jak można całe życie przetrwać z wmontowanym w twarzy beznadziejnym uśmiechem! Wychodzi więc na to, że sami dobrowolnie zezwalamy, aby było przygarbione. Aby sztucznie wymyślone zmartwienia i funta kłaków warte problemy swobodnie nas bombardowały.

Poświęcamy cały nasz wysiłek i uwagę temu, co dzieje się na zewnątrz, wokół nas. Podstawą wszelkich stresów jest przekonanie, że otaczający świat zajmuje nam zbyt wielką przestrzeń, ze stratą dla nas samych, naszego osobistego, cudownego świata. Wielu opowiada, iż w czasie poważnej choroby, często na progu śmier­ci, zbliżyło się do siebie, że po raz pierwszy poznawali własne wnętrze, swoją du­szę. I było im przykro, żałowali, że żyli dotychczas tak sucho i wyłącznie na zewnątrz.

Ten film nie musi się kręcić tylko w jed­ną stronę. Dzień jest kontynuacją ma­rzeń sennych. To nieprawda, że życie to życie, a sny to sny. Wszystko, co nas spotyka – wszystko – współbrzmi jednym dźwiękiem, tylko jego częstotli­wość jest różna. Rzecz w tym, aby rów­nież poprzez sny, poprzez marzenia, po­znać śniącego, poznać siebie, a nie tylko wsłuchiwać się w projekcję zdarzeń, które nazywamy konkretnym życiem.

Czyż nie może być tak, że wszystko, co przeżywamy, nawet w stanie czuwa­nia, jest snem? W dzień przybiera on fi­zyczne kształty, staje się realny, w nocy zaś zamienia się w marzenia senne. Nie­frasobliwie oddzielamy sny od jawy, a oba stany mogą być równie realne, lub równie nierealne, kto wie?

Wsłuchajcie się uważnie w swoje myśli. Ile w nich marzeń, marzeń na jawie! Sporo wielkich tego globu, na przykład Szekspir, najpoważniej w świecie twierdziło, że życie jest ulotną konstrukcją, snem tylko.

Z chwilą, gdy wiadomo kto śni, gdy masz świadomość, że śnisz, można zmienić koszmar w piękny sen. Prawie każdy z nas przeżył świadomość snu i posiada wiedzę, że może przerwać przerażającą czasami senną makabrę, gdy tylko zechce. Czyż nie jest to dowód na to, iż jesteśmy czynnymi uczestnikami w procesie tworzenia snu, że możemy nim sterować w kierunku, który sami wybierzemy?

Podobnie jest z życiem poza snem. Jeste­śmy w stanie, mamy wystarczającą ku temu moc, aby zmienić zarówno sen, jak i sen na jawie – to, co nazywamy konkretną rzeczy­wistością, w której bierzemy udział. Ale, aby projekcja ta zaczęła działać, niezbędne jest uświadomienie sobie, że to, co aktualnie przeżywamy, kłopoty z którymi się boryka­my, są produktem naszych własnych wysił­ków, że stworzyliśmy swoje życie sami.

Dopóki będziemy wierzyli, że zdarzenia, z którymi jesteśmy konfrontowani, są wymierzone przeciw nam, że wchłania nas ciemność, że za nasze niepowodzenia winę ponoszą inni ludzie, dopóty będzie­my ofiarą. I nie chodzi tu o rzeczy skom­plikowane, lecz o zbratanie się z sobą samym, porzucenie konfliktowych myśli. Tylko i aż tyle.

Sposób, w jaki opisujemy świat, ma na nas wpływ. Stajemy się takimi, jak mówimy. Mamy jednak umiejętność do­konywania wyboru. Ale – uwaga – to broń obosieczna. Możemy akceptować i może­my odrzucać zarówno zło, jak i dobro! Jedno w każdym razie powinniśmy sobie uzmysłowić: nie mamy żadnych zobowią­zań w stosunku do dwulicowości, fałszu, agresji, zła. Żadnych!

Najlepszym i najskuteczniejszym udzia­łem w poprawianiu świata jest odnale­zienie spokoju w sobie samym. Niesiemy w sobie wiele przeciwstawnych uczuć. Codziennie stajemy przeciw sobie, myśli­my jedno, a realizujemy co innego, przy­rzekamy jedno, czynimy drugie. A prze­cież wiemy, bez najmniejszych wątpli­wości wiemy, gdyż mamy to zakodo­wane w naszych psychicznych genach -jak żyć, aby czuć i mieć się dobrze.

Przypomnijcie sobie oglądane i przeży­wane nie tak dawno sceny. Ot, choćby kawalkadę roześmianych twarzy noworocz­nej nocy. I pomyślcie, że tak było tej nocy na całym świecie, że cała planeta kipiała ra­dością i weselem. Gdzie byli wtedy ci Źli, gdzie byli ci Inni? Zniknęli, wypadły im zęby, nie mieli czym gryźć, nie mieli cze­go na Ziemi szukać! W jednej chwili, bez wysiłku i z uśmiechem potrafiliśmy wy­mazać zło z całej Ziemi! Czy pojmujecie teraz jacy jesteśmy silni? I jacy głupi, jacy beznadziejnie głupi, dopuszczając, dobro­wolnie dopuszczając, Tych Upadłych do konfidencji i słuchając ich podszeptów!

„Nieznany Świat” 9 (117) / 2000

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.