poniedziałek, 29 kwietnia, 2024


Strona domowa > Alkoholizm > One leczą się inaczej.

One leczą się inaczej.

Kobiecie jest trudniej na odwyku. Często już na sam jej widok w drzwiach oddziału leczenia uzależnień personel wzdycha: „O Boże, baba !” Chętniej widzi się tam mężczyzn, bo z kobietami zawsze są jakieś kłopoty. Są nawet takie zakłady stacjonarnego lecznictwa publicznego, gdzie właśnie z tego powodu kobiet w ogóle się nie przyjmuje uważając, że już sama ich obecność sieje zamęt w głowach.

REKLAMA

 

Ba, na niedawnej mapie 49 województw były takie, które nie miały dla nich ani jednego miejsca w placówkach zamkniętych. Mężczyzna – proszę bardzo! Kobieta ? A to proszę szukać sobie miejsca gdzie indziej. Cieszymy się, że chce się pani leczyć, ale lepiej w ościennych województwach. Ogólna niechęć do kobiet ? Chyba nie, raczej do codziennego parania się powstającymi komplikacjami uczuciowymi.

Jakie są te kobiety na odwyku ? U nas stanowią około 15% wszystkich pacjentów. Raz jest ich jednocześnie więcej, raz mniej. Z reguły krócej czekają na miejsce niż mężczyźni. Najczęściej są w wieku między 30 a 45 rokiem życia, ale zdarzają się młodsze i starsze. Bywają ładne i te niezbyt, wykształcone i z niepełną podstawówką, eleganckie i zaniedbane (chociaż te ostatnie rzadziej).

Przez długi czas obowiązywał pogląd, że pijące kobiety to takie babo-chłopy, czyli co prawda kobiety, ale mówiące niskim głosem, o męskim sposobie poruszania się i ubierania, wulgarnie się wyrażające – takie w typie „równy kumpel do picia dla mężczyzny”. Na około 200 kobiet, które przewinęły się przez nasz oddział, takich spotkałam zaledwie kilka. Są najczęściej delikatnej budowy, szczupłe, kobiece. Niemal z reguły ich relacje z mężczyznami są niezwykle pogmatwane. Do rzadkości należą pacjentki będące aktualnie w jakimś związku, zaś w dobrym nie pamiętam ani jednej. Wiele z nich ma na swoim koncie zawody uczuciowe.
Najczęściej są same lub tylko z dziećmi. Znaczna część z nich miała lub ma pijącego partnera i w związku z tym – oprócz własnego uzależnienia – jest jeszcze dodatkowo współuzależniona. Często pochodzą z rodzin dysfunkcyjnych, bądź takich, gdzie był problem alkoholowy.

Bardzo wiele z nich ma podwójne uzależnienie: od alkoholu i od leków pobudzających, uspokajających, nasennych, przeciwbólowych. Przy tym z alkoholem są gotowe się rozstać, natomiast z lekami przychodzi im to znacznie trudniej. Biorą je niekiedy po cichu. Nie uważają tego za problem. Nie zapytać o leki podczas diagnozowania kobiety to poważny błąd w sztuce. Najczęściej bardzo dbają o siebie – nie chcą wyglądać na alkoholiczki. Część z nich skierował do nas sąd z powodu zaniedbywania obowiązków macierzyńskich, wiele ma ograniczoną władzę rodzicielską. Coraz częściej przychodzą kobiety, których dzieci przebywają w domach dziecka. Czasem ich wychowaniem zajmują się dziadkowie i to oni właśnie domagają się leczenia córki, żeby wnuki miały matkę.

Kobiety przychodzą na leczenie pod silną presją, najczęściej rodziców lub sądu, czasem pracodawcy. Na początku są bardzo zawstydzone, że trafiły tutaj. Próbują więc znacznie częściej niż mężczyźni pomniejszyć swój problem czy też załagodzić go. Nie chcą, żeby myślano o nich źle, zwłaszcza mężczyźni. Obawiają się, że ktoś może poddać w wątpliwość ich prowadzenie się czy bycie matką – to jest główny powód strachu i łez: „Bo wtedy to już chyba byłby koniec…” Długo są nieufne.
Chcą się podobać. Chcą mieć kogoś, przed kim można byłoby się wygadać, zrzucić trochę napięcia. Bywa, że takiej roli podejmuje się kolega z terapii lub grupy AA. Na początku zaopiekuje się, powie, jak tu jest, potem kilka razy wspólnie wypiją herbatę. Pacjentki czują się rozumiane i akceptowane. Robi się całkiem przyjemnie. Jeżeli obydwoje są w jednej grupie, to z reguły przestają pracować na rzecz swego trzeźwienia („Zresztą to chyba niezbyt dobrze, żeby on dowiedział się o wszystkim”). Prace więc robione są tak, żeby się nikt nie czepiał. Terapia staje się pozorna. Najważniejsze są przerwy i weekendy, podczas których jest mniej zajęć i mniej patrzących nieprzychylnie oczu.

Nie pomaga podpisany kontrakt ani zwracana przez terapeutów uwaga. Obiecują zmianę, ale częściej związek schodzi do podziemia. Czasem wyjeżdżają oboje na przepustkę. Punktem, wokół którego koncentrują się myśli i uwaga, staje się na pewno nie terapia i trzeźwienie, a rodzące się zainteresowanie. Dalsze losy takich związków nie są optymistyczne. Po jakimś czasie jedno z nich zapija i pociąga za sobą partnera. Lub też związek nie wytrzymuje nawet krótkiej próby czasu i to również staje się powodem sięgnięcia po kieliszek. Bywa, że jedno z nich nie kontynuuje terapii, ponieważ obawia się tam spotkać niedawnego partnera, a nie chce tego. W efekcie nic nie robi ze sobą dalej. Stare problemy jak bumerang wracają. W najlepszym przypadku jedno czuje się odpowiedzialne za trzeźwość drugiego, bierze na siebie podwójny ciężar i zdarza się, że nie jest w stanie go utrzymać. Tak oczywiście nie dzieje się zawsze, ale na tyle często, że sprawa związków tworzonych przez pacjentów podczas leczenia nie może zejść z pola uwagi zespołu terapeutycznego. Wstępny kontrakt musi w tej sprawie być sformułowany jasno i precyzyjnie. Dobrym rozwiązaniem jest porozmawianie z taką parą i zaproponowanie, żeby tylko jedno z nich kontynuowało terapię, a drugie przeszło ją wtedy, gdy pierwsze ukończy. Jest to co prawda półśrodek, ale dobre i to. Rozmowa taka wymaga wyważenia i taktu, ponownego przedstawienia w jasny sposób argumentów, którymi się kierujemy.

Dobrze jest utworzyć w ośrodku specjalną grupę dla samych kobiet. Zajęcia sportowe, integracyjne, dialogi z trzeźwiejącymi alkoholikami i inne mogą odbywać się razem, ale praca ściśle psychoterapeutyczna – oddzielnie. To nie oznacza, że tak ma być zawsze: kobiety osobno, mężczyźni osobno, ale w intensywnym programie podstawowym powinno być właśnie tak. Na początku, kiedy jest tyle pogmatwania w uczuciach, głód miłości i akceptacji, mała umiejętność odraczania gratyfikacji (nagrody), a przy tym psychologiczne mechanizmy sterujące nałogowymi zachowaniami są w pełnym rozkwicie – stworzenie optymalnych warunków do spokojnej, niezakłóconej pracy nad sobą jest konieczne. Jeśli w placówce nie leczy się wystarczająca ilość kobiet, żeby stworzyć z nich grupę – to nawet w mniejszym składzie, ale wyłącznie kobiecym i chociaż kilka razy podczas terapii takie spotkania powinny się odbyć. Ważne jest, by zrobić tam miejsce na obejrzenie wpływu picia na funkcjonowanie w roli kobiety, matki, żony, na relacje z mężczyznami. Im krótsza abstynencja, tym trudniej mówić o tym. Wiele z nich ma na swym koncie aborcje, z czym nie umie uporać się do tej pory mimo upływu lat. Nie radzą sobie z samotnością, upływającymi latami i wydaje im się, że muszą być z jakimś mężczyzną, nawet byle jakim – bo to świadczy o ich wartości. Trzeba o tych przekonaniach porozmawiać. Wiele kobiet nie umie dokonywać dobrych dla siebie wyborów. Nie umieją mówić „nie” mężczyznom. Pracę z kobietami można prowadzić na różne sposoby. Można w Osobistych Planach Terapii zadawać prace do realizacji jedynie w tej grupie (na przykład „Napiszę, w jaki sposób moje picie wpłynęło na funkcjonowanie w roli kobiety”). Można też obmyślać ciekawe scenariusze zajęć, które pomogą rozpoznać te problemy. Świat Problemów miał swego czasu dwa tematyczne numery poświęcone kobietom. Jest to świetna obowiązkowa lektura przed takimi spotkaniami. Było też kilka filmów fabularnych pokazujących pijące kobiety („Kochankowie mojej mamy”, „Mężczyzna kocha kobietę” i inne)dobrze jest też zaprosić na spotkanie trzeźwiejącą alkoholiczkę, najlepiej absolwentkę placówki z zaproszeniem do opowiedzenia o meandrach trzeźwienia kobiety.

„Kobiece” tematy powinny pojawić się w podstawowym programie psychoterapii uzależnień. Nie można ich odkładać na później. W moim przekonaniu powinno być na to miejsce tuż po głodzie alkoholowym i tożsamości alkoholika w ramach przepracowywanych obszarów destrukcji alkoholowej. Zagadnienia te pogłębiamy w programach zaawansowanych. Wtedy jest dobry czas na zajęcie się wstydem i poczuciem winy. Może warto zaproponować ponadto trening konstruktywnego rodzicielstwa dla trzeźwiejących alkoholiczek .
jeżeli zależy Ci na swoim trzeźwieniu, to pamiętaj, że: – na terapeutę lub na konsultanta, o ile jest taka możliwość, wybierz kobietę;
– mimo że znasz wielu miłych trzeźwiejących alkoholików, na sponsora w AA wybierz sobie także kobietę;
– przez pierwsze dwa lata po odstawieniu alkoholu lub innego środka zmieniającego świadomość spróbuj nie wchodzić w nowe związki uczuciowe. Zrób najpierw porządek z własnym życiem;
– bądź szczególnie czujna w okresie przedmiesiączkowym i klimakteryjnym, bowiem właśnie wtedy często dochodzi do nawrotu choroby;
– przyjmuj tylko takie leki, jakie zleci lekarz;
– uczęszczaj też na kobiece mitingi AA;
– jeżeli jesteś lub byłaś w związku z alkoholikiem, to przyjrzyj się, czy nie jesteś współuzależniona; i jeśli tak – zajmij się swoim współuzależnieniem.

Halina Ginowicz

One thought on “One leczą się inaczej.

  1. Terapeutyczne trzeźwienie do końca życia. Klientki nigdy nie mogą wytrzeźwieć. Mają trzeźwieć i być zależne od terapeutów. Kasa. Specjalna grupa ludzi na świecie, którzy muszą trzeźwieć całe życie ze świadomością, że nigdy nie wytrzeźwieją. Proponuję terapeutom znalezienie definicji; trzeźwy, nie trzeźwy, trzeźwiejący.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.