sobota, 27 kwietnia, 2024


Strona domowa > Artykuły > Kiepskie i nudne życie

Kiepskie i nudne życie

„Kiepskie i nudne życie” – to najczęściej mówili ci, co uciekli z domu i jak raz wzięli, to już nie przestali.

REKLAMA

„Nie mogłem tak dalej żyć. Wszystko mnie wkurzało, ci koszmarni rodzice doprowadzali mnie do szału. A o szkole już nie wspomnę. …A zresztą długo się nie trzeba zastanawiać – życie na gigancie, robisz co ci się żywnie podoba.” – to najczęściej wychodziło z ich ust. No właśnie, czas przeszły. Teraz, po tym wszystkim już tak nie mówią. Miałam kiedyś taką koleżankę, a może nawet przyjaciółkę, która była strasznie nierozważna. …Nie, ona żyje, nie umarła, ale to już nie jest ona. Całkiem inna osoba, zmieniona przez „życie” jakie wybrała. To się zdarzyło na wakacjach. Oczywiście. Każdy wybiera ten czas na ucieczki, kiedy jest ciepło, na polach jedzenie za darmo i można spać pod gołym niebem. Tej nocy kiedy uciekała, przyszła do mnie. Podziwiałam ją za jej odwagę, za tą chęć bez obaw. Teraz już wiem, że to było tchórzostwo. Źrenice miała ogromne, co znaczyło, że paliła trawę. Nie robiła tego często, tylko czasami, raz na miesiąc. Tym razem jarała, gdyż się bała. Chciała, żeby było łatwiej. I udało się. Mówiła:
– Obiecaj, że nic nikomu nie powiesz. – milczałam, gdyż nie chciałam jej odpowiadać twierdząco.
– Błagam cię, nie wydaj mnie. Ja muszę to zrobić. Rozumiesz ? Muszę. – Wcale nie musisz ! To tylko twoje głupie wymówki ! Co, w szkole ci nie idzie ? Rodzice cię denerwują ? Wiesz co, nie wydam cię, ale …
– Ale co ? Szybko, bo muszę już lecieć !
musisz mi obiecać, że będziesz dzwoniła każdego poniedziałku, bez względu na to, w jakiej sytuacji będziesz się znajdowała. – Dobra, idę na to.
Nie mogłam na nią patrzeć. Płakałam. Przytuliła się do mnie, powiedziała parę miłych słów i tak po prostu odeszła. Miałam wrażenie, że jej już nigdy nie zobaczę, a może nie chciałam zobaczyć. Chociaż się nią brzydziłam za jej czyn, to mimo wszystko, kochałam ją jak siostrę.

Mijały dni, a ja nie dostawałam od niej żadnych wiadomości. Chociaż do poniedziałku było jeszcze trochę czasu, martwiłam się strasznie. Najbardziej współczułam chyba jej rodzicom. Matka co wieczór topi się we łzach i wódce. Ojciec nie mogąc przestać myśleć o ukochanej córeczce pali papierosy, paczka dziennie. Kłopoty w pracy, bezsenne noce – gdyby ona o tym wiedziała. Rodzice i policja w takich sytuacjach są niemalże bezradni, a zwłaszcza, gdy dziewczynka ze zdjęcia zmieniła się w profesjonalną ćpunkę w ciąży.

A jednak zadzwoniła. Poznała chłopaka, to on wprowadził ją w to towarzystwo. Zaczęło się niewinnie, od trawki, a skończyło na heroinie, dożylnie. A do tego jeszcze ta ciąża. Ojcem był ten chłopak, to z nim zrobiła ten pierwszy krok w chmurach. Mówiła, że pragnie tego dziecka, że chce je wychować. Może byłoby tak, gdyby przestała brać. Już nawet wróciła do domu, bo ten jej ukochany ja zostawił. Kiedy dowiedział się o dziecku, cały jej sen o cudownej przyszłości pękł jak bańka mydlana. Wydawało się, że wszystko będzie w porządku, ze wszystko wróci do normy …

Poroniła. Można się było tego spodziewać, w końcu miała dopiero 15 lat. I to, przez co przeszła. Boże, jak ona wyglądała, gdy pierwszy raz ją zobaczyłam po ucieczce. Chuda, wory pod oczami, zniszczone włosy i te rany po nakłuciach, po igle. Były wszędzie: na szyi, na rękach, w pachwinach, na kolanach. Kto by pomyślał, że aż tak się zmieni. Gdybym wiedziała, na pewno bym do tego nie dopuściła. Czasami się za to obwiniam …
Od tego zdarzenia minęło już pięć lat, a ja dalej to pamiętam i mam łzy w oczach, gdy o tym pomyślę. Tak mi jest jej żal. Chociaż z tego wyszła, zbyt wielu wiedziało, że była narkomanką. Nie mogła się dostać do lepszych szkół. Tyle złego uczyniła nie tylko sobie, ale też innym. Jej rodzice rozwiedli się, ojciec nie mógł wytrzymać ludzkich plotek o córce narkomance, odszedł. Matka została z nią do końca, jednak jej wytrzymałość psychiczna stała na rozdrożu. Niedawno umarła, ona została sama. Jednak życie ją nauczyło, ze zawsze mogą nas spotkać rzeczy gorsze. Kilka dni temu powiedziała mi cos takiego:

– Myślę, że mało wiemy o prawdziwych problemach, dopóki życie nie zmusza nas do borykania się z nimi. Mało wiemy o prawdziwym strachu, dopóki nie zaczniemy się bać naprawdę. Mało wiemy o bólu, dopóki nas samych nie zaboli. I tak niewiele wiemy o nas samych, o tym, jacy możemy być w innych okolicznościach. Wszystko może się zmienić w ciągu pół godziny, całe życie. Każdy problem, który do tej pory wydawał nam się być wielki może okazać się mikroskopijny w innych okolicznościach. Każde cierpienie może mieć swoją kolejną, głębszą wersję.
Tyle kłopotów. Tyle straciła, a tak wiele chciała.

Paulina Brodowska Tomaszów Lubelski

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.