niedziela, 28 kwietnia, 2024


Strona domowa > Alkoholizm > SOS dla Jurka, bydgoskiego pisarza, który cierpi na depresję i alkoholizm

SOS dla Jurka, bydgoskiego pisarza, który cierpi na depresję i alkoholizm

jurek

jurek

REKLAMA

Jeszcze dwa lata temu odbierał Medal im. Jerzego Sulimy-Kamińskiego, a teraz Jerzy G., jeden z najlepszych i najbardziej płodnych bydgoskich literatów, nie radzi sobie z codziennym życiem, a administracja spółdzielni „Zjednoczeni” grozi mu eksmisją.

– Najgorzej jest nocą. Wychodzi na klatkę schodową i krzyczy przeraźliwie: „Na dole są diabły, szatany”! Pewnie ma urojenia z tego pijaństwa! – skarżą się lokatorzy bloku na Bartodziejach, sąsiadujący z mieszkaniem znanego bydgoskiego pisarza Jerzego G. Administracja spółdzielni „Zjednoczeni” przysłała mu we wrześniu ostrzeżenie: „W przypadku dalszego łamania obowiązujących zasad współżycia społecznego skierujemy do Rady Nadzorczej wniosek o pozbawienie pana członkostwa”. To kolejne upomnienie, bo w kwietniu sąd wymierzył pisarzowi grzywnę za złośliwie niepokojenie sąsiadek.

– Od tego tylko krok do eksmisji – obawia się pani Maria, jedyna krewna pisarza, która próbuje go ratować. Pomogła mu uzyskać rentę i usługi opiekuńcze z ROPS (dwa razy w tygodniu), bo pisarz z normalnym życiem już sobie nie radzi.

W latach 80. i 90. Jerzy G. miał najbardziej twórczy okres. Jego opowiadania publikowały prestiżowe pisma: „Twórczość”, „Tygodnik Kulturalny”, „Literatura” i „ Nurt”, a nagrody literackie sypały się jedna za drugą. Świetnie udokumentowana proza historyczna z elementami fantastyki też przysporzyła mu fanów.

G. nigdy nie stronił od kieliszka, ale dopiera depresja i samotność wrzuciły go w szpony alkoholizmu. Dopadły pisarza, gdy stracił rodziców, a choroba oczu, nóg i paru innych narządów nie pozwoliły wsiąść do kajaka i zabić chandry.

Jak pomóc komuś, kto nie chce się leczyć, a po spożyciu alkoholu staje się groźny dla siebie i otoczenia?

– Skierować na odwyk! – brzmi odpowiedź, ale w Polsce przymusowego leczenia alkoholizmu nie ma i nawet jeśli sąd orzeknie zamknięte leczenie, alkoholik może opuścić odwyk bez dokończenia terapii.

– Jurek powinien uczęszczać na dzienną terapię odwykową, bo się do tego zobowiązał, ale prawda jest taka, że chodzi tam w kratkę albo pijany, więc w grę wchodzi tylko terapia w zakładzie zamkniętym albo ubezwłasnowolnienie na czas wyleczenia z nałogu – uważa Robert Lubrant, znany działacz społeczny, który przekonuje, że pisarz wymaga natychmiastowej pomocy, bo choroba go niszczy.

– To człowiek o ogromnej wiedzy i talencie, więc trzeba go za wszelką cenę uratować! – apeluje.

Podobnego zdania jest kurator Maria Jagodzińska. – Skierowałam do sądu wniosek o zmianę nakazu stacjonarnego leczenia odwykowego na przymusowe w zakładzie zamkniętym – mówi.

Problem w tym, że pisarz, podobnie jak inni alkoholicy, przekonuje, że nie jest chory.- Sąsiadom też spokoju nie zakłócam – zapewnia. Rozmawiamy z nim, gdy jest zupełnie trzeźwy. Pisze właśnie artykuł do „Twórczości”, a w szufladzie ma rękopisy nowych utworów.

– Trzeba mieć w życiu jakiś cel – mówi i szczerze wyznaje, że samotność go zabija.

– Od wielu miesięcy nie spotykamy Jurka na imprezach literackich, ale nie da się nikogo na siłę wyciągać z domu – słyszymy od członków bydgoskich stowarzyszeń literackich.

– Jeszcze rok temu wysłalibyśmy Jurka do Obór pod Warszawą, gdzie był ośrodek twórczy dla pisarzy – z hotelem dla tych, którzy nie mają gdzie mieszkać, ale miesiąc, niestety, temu ośrodek zamknięto – ubolewa jego kolega, pisarz Ryszard Częstochowski.

 

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.