poniedziałek, 13 maja, 2024


Strona domowa > Duchowość > Modlitwa uwielbienia

Modlitwa uwielbienia

Gdybym musiał wybierać jedną jedyną modlitwę, która w moim życiu sprawiła, iż obecność Jezusa stała się najbardziej realna i która dała mi najgłębsze poczucie, iż wspomaga mnie i otacza miłująca Boża Opatrzność, bez namysłu wybrałbym tę ostatnią z metod modlitwy, jakie proponuję w swojej książeczce – Modlitwę uwielbienia.

REKLAMA

Wybrałbym ją także dlatego, iż w chwilach strapienia niesie mi wielki spokój i radość. Modlitwa ta to po prostu wielbienie Boga i dziękowanie Mu za wszystko. Opiera się na wierze, że cokolwiek zdarzy się w naszym życiu, jest przewidziane i zaplanowane przez Boga – absolutnie wszystko, nawet nasze grzechy.
Bóg z całą pewnością nie pragnie grzechu. Tak jak z całą pewnością nie pragnął najgorszej ze wszystkich przewin, jaką było zadanie śmierci Jezusowi Chrystusowi. A jednak Pismo Święte we wstrząsający sposób mówi nam raz po raz, iż męka i śmierć Chrystusa zostały „zapisane” i że muszą się wypełnić. Przyznaje to Św. Piotr w swoim kazaniu do Żydów: „…tego Męża, który z woli, postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście…”(Dz 2,23). Tak więc zabójstwo Chrystusa zostało i przewidziane i zaplanowane.
Grzech oczywiście jest czymś, co musimy nienawidzić i czego musimy unikać. Mimo to możemy wielbić Boga nawet za nasze grzechy, gdy już zostaną nam odpuszczone, bowiem Bóg wyciągnie z nich tylko dobro. Tak więc Kościół w uniesieniu miłości śpiewa podczas liturgii Wielkanocnej: „O szczęśliwa przewino… o konieczny grzechu Adama”. A Św. Paweł wyraźnie mówił Rzymianom: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska… Cóż więc powiemy ? Czyż mamy trwać w grzech, aby łaska bardziej się wzmogła ? Żadną miarą !”(Rz 5,20; 6,1)

Jest to coś, o czym z trudem ośmielamy się myśleć: Dziękować Bogu i wielbić Go nawet za nasze grzechy ! To słuszne że za nie żałujemy. Ale czyniąc to, musimy się także nauczyć wychwalać za nie Boga. Gdyby Herod i Piłat nawrócili się, z pewnością czuliby skruchę za rolę, jaką odegrali w męce Pańskiej. Mogliby więc także wielbić Boga za zesłanie śmierci i zmartwychwstania Chrystusa za pośrednictwem tej właśnie roli, jaka im przypadła w męce.
Tak wielu ludzi idzie przez życie dźwigając brzemię popełnionych przez siebie występków! Pewien taki człowiek wyznał mi, że doświadczył głębokiego poczucia winy – nie za swoje grzechy, gdyż ufał że zostały mu wybaczone, ale dlatego, iż przybył o kilka minut za późno do łoża śmierci swojego ojca. Po prostu nie był on w stanie, niezależnie od tego jak bardzo się starał, otrząsnąć się z tej winy. Jak ogromną ulgę i spokój poczuł wtedy, kiedy mógł wyrażanie podziękować Bogu i wielbić Go za spóźnienie się do łoża śmierci swojego ojca! Poczuł bowiem nagle, ze wszystko było w porządku, że wszystko to spoczywało w rękach Boga, że Bóg miał w tym swój cel i nawet z tego wyciągnął dla niego jakieś korzyści…

A teraz spróbujcie sami:

Pomyślcie o czymś, co wywołuje w was ból, zmartwienie, poczucie winy czy zakłopotanie …
Jeżeli w jakiś sposób odpowiedzialność za to ciąży na was samych, wyraźcie swoją skruchę i żal Panu …
Następnie wyraźnie podziękujcie za to Bogu, chwalcie Go za to … Powiedzcie Mu, iż wierzycie, że nawet to przystaje do Jego planów wobec was, tak więc i z tego wydobędzie On dobro dla was i dla innych, nawet jeśli wy sami nie potraficie tego dobra dostrzec … Zostawcie w rękach Boga i to, i wszystkie inne zdarzenia waszego życia z przeszłości i z teraźniejszości, i te, co mają dopiero nadejść … i odpocznijcie w pokoju i z ulgą, jaką wam to uczucie przynosi …

Wszystko to zgodne jest z tym, czego nauczał chrześcijan Św. Paweł: „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was (1 Tes 5, 16-18). ….przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach. Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa! (Ef 5, 18-20). Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!… O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie (Flp 4, 6-7). Niektórzy ludzie obawiają się, że dziękczynienie Bogu za wszystko może doprowadzić do lenistwa i fatalizmu. Trudność ta jednak dotyczy sfery teorii niż prawdy. Każdy, kto szczerze praktykuje tę formę modlitwy, wie, że przecież podejmujemy wszelkie możliwe wysiłki, aby czynić dobro, a unikać zła i tylko wtedy wielbimy Boga za to, co nas spotyka, cokolwiek by to było.
Jedynym niebezpieczeństwem, jakie dostrzegam w tej metodzie modlitwy, nie jest fatalizm, ale tłumienie naszych niemiłych nam emocji. Często trzeba nawet czuć smutek, gniew czy frustrację, nim się zacznie wysławiać Boga i otwierać serce na radość i pokój, jakie to ze sobą niesie.
Taki pokój i taka radość stanie się naszą nieledwie nawykową skłonnością, gdy w znaczniejszym stopniu przyzwyczaimy się do nieustannego wychwalania i dziękczynienia Bogu. Tam gdzie uprzednio dręczyło nas napięcie i martwiły nas liczne niepowodzenia, jakie niesie życie, nawet w błahych okolicznościach (na przykład spóźnił się pociąg, była brzydka pogoda, przejęzyczyliśmy się niefortunnie w rozmowie), teraz spokojnie zrobimy to co do nas należy, a resztę zostawimy w rękach Boga, wiedząc, że wszystko obróci się na dobre, nawet jeśli z początku wydaje się nam to niemożliwe.

Istnieje pewna chińska przypowieść o wieśniaku, który uprawiał swoje pole za pomocą starego konia. Któregoś dnia koń uciekł na wzgórza, a kiedy sąsiad wyraził wieśniakowi współczucie z powodu takiego nieszczęścia, ten odpowiedział: „Nieszczęście? Szczęście? Kto wie?” Po tygodniu koń wrócił ze wzgórz na czele stada dzikich koni, i tym razem sąsiad gratulował wieśniakowi takiego fortunnego obrotu sprawy. A ten rzekł: „Szczęście? Nieszczęście? Kto wie?” A potem, kiedy jego syn starał się okiełznać któregoś z dzikich koni, spadł z grzbietu zwierzęcia i złamał nogę. Wszyscy uważali to za nieszczęście. Ale nie chłop, którego jedyną reakcją było: „Nieszczęście? Szczęście? Kto wie?” Kilka tygodni później do wioski wkroczyli żołnierze i zabierali do wojska wszystkich mieszkających tam sprawnych młodzieńców. Gdy zobaczyli, że syn wieśniaka ma złamaną nogę, zostawili go w spokoju. Czy teraz to było szczęście? Nieszczęście? Kto wie?

Wszystko, co na pozór wydaje się nam złem, może w sobie kryć dobro. I na odwrót, to, co zdaje się dobrem, może w rzeczywistości być złem. Tak więc rozważniej jest zostawić Bogu decyzję, co jest szczęściem, a co nieszczęściem, i dziękować MU, że dla tych, którzy Go kochają, wszystkie rzeczy obracają się na dobre. Wtedy i przed nami stanie cudowna wizja mistyczna Juliana z Norwich, który wypowiedział najpiękniejsze w moim mniemaniu i największą niosące otuchę zdanie, z jakim kiedykolwiek dane mi było się spotkać: „I tak wszystko obróci się na dobre, i będzie dobrem; i wszelkiego rodzaju rzeczy staną się dobrem!”

Anthony de Mello – „SADHANA Ścieżka do Pana Boga”

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.