poniedziałek, 29 kwietnia, 2024


Strona domowa > Piciorysy > Piciorysy: Historia Valdiego

Piciorysy: Historia Valdiego

Moja droga do AA.

REKLAMA

 

Hi my name is Valdi and I am alkoholik.

Tak ,zacząłem ten list po angielsku, bo tak powtarzam już 3.5 roku na meetingach w Canadzie w Ontario. Myślę ze rozumiecie to zdanie bardzo dobrze.

Moja przygoda z AA a raczej próby zerwania z nałogiem trwały dość długo bo chyba lat 8. Pamiętam to mogliście, ale spróbuje to wam opisać. W 1991 straciłem sklep hydrauliczno-kafelkowy, który na spółkę z dwoma Szkotami-pijakami jak ja miałem przez 7,8 miesięcy. Sklep ten zbudowany na pijackich marzeniach był moim ostatnim osiągnięciem zanim zacząłem się staczać. Niestety na nasze nieszczęście w Canadzie zawitała recesja i sklep wkrótce upadł. Nasza gorycz, stress, unikanie dostawców topiliśmy w piwie i whisky. W końcu właściciel plaży przyjechał z policja i zmienił zamki a towar skonfiskował na poczet zaległego czynszu. Moja cala egzystencja znikła w jeden ranek. Musiałem prosić o zasiłek dla biednych, bo pracowniczy mi się nie należał jako ze od wielu lat nie pracowałem dla kogoś. Wtedy zacząłem zastanawiać się nad sobą, czy tylko recesja była przyczyna mego upadku.

Zauważyłem ze klienci nie dzwonią do mnie mimo niskich wycen robot kafelkowych do których wróciłem by dorobić do marnego zasiłku. Niestety po mnie było juz widać mój progres alkoholowy. Mój angielski był coraz bardziej kulawy po przepiciu i słabo sie sprzedawałem jako „fachowiec”. Powieka jednego oka drgała mi nerwowym trikiem niezależnie ode mnie. W końcu zrozumiałem ze mam problem z alkoholem i musze cos z tym zrobić. Postanowiłem ze przestane pic, miałem przedtem kilka przerw po 2,4 tygodnie ale teraz byłem świecie przekonany ze tym razem jest inaczej i na zawsze. Pamiętam wielka ulgę i radość jak podjąłem te decyzje ze nie bede pil do konca mego życia. Przybylo mi energii o 300 %,nawet roboty sie trochę znalazło i pracowałem jak szalony jak bym chciał nadrobić wszystkie lata.

Trwało to około 2 miesiące potem przyszła depresja i po 3 miesiącach moja przygoda z trzeźwością skończyła się. A tak bardzo wierzyłem ze nie będę pil już nigdy. Niestety ten mój były przyjaciel, który koił samotność, udręki życia, dawał zlodzenie chwilowej radości, a który teraz stawał się moim wrogiem zawładnął mną jeszcze raz całkowicie. Piłem znowu chyba przez poł roku, pracy znowu było mało. Ale miałem jeszcze karty kredytowe. wynająłem się tez u kolegi na budowie do kładzenia glazury i marmurów ale ja już byłem do niczego. Czemu on mnie trzymał to nie wiem do dzisiaj.

Postanowiłem zmienić zawód i za resztki pieniędzy na kartach kupiłem sobie kurs na prawko zawodowe na trucki. W miedzy czasie zacząłem chodzić do ośrodka ” Pinewood” raz na tydzień i trochę poznawać co to jest alkoholizm. Zabawne ale ten ośrodek był od mojego domu tylko 2 km. a ja mieszkając tam 7 lat nawet o tym nie wiedziałem. Zacząłem uczęszczać do AA raz w tygodniu w piątki wieczorem.
Nie wiele z tego rozumiałem i po 3 miesiącach gdy już wszystko wiedziałem zacząłem opuszczać się, a po pół roku już mnie nikt tam nie widział więcej. Cały czas miałem rodzinę i chociaż były ciągłe kłótnie to chciałem im zapewnić minimum na ile umiałem w swym egoistycznym myśleniu i dlatego zrobiłem ten kurs kierowcy.Nawet spasowałem troche z piciem bo bylem podekscytowany nowym zawodem.

Początki były trudne zacząłem na wywrotce, potem przyszła zima i praca się skończyła. Zresztą jak po przepiciu spieszyłem się na północ Ontario i o mały włos zabił ludzi odechciało mi sie jeździć, no i jak tu pic jak za kołkiem. Wróciłem do kolegi na budowę, ale strasznie się pociłem i cement zaczął mi ranić ręce wiec rzuciłem to na wiosnę i pojechałem z jednym takim złodziejem kierowca co mnie najął do jazdy w teamie. Pojechaliśmy do Californii i do New Mexico, zjechaliśmy cala Amerykę, spodobało mi się jeżdżenie znowu i nająłem się do kanadyjskiej firmy ( ten polak nie płacił). Po 8 miesiącach zaczęło jeżdżenie męczyć mnie znowu, piłem w weekendy a w tygodniu nie można psiakrew.Ale zanim zacząłem pic ostrzej to może po 5 miesiącach jeżdżenia dostałem telegram ze mój ojciec umarł. Mimo ze nie kochałem go wcale i braklo pieniędzy pojechałem za pożyczone na pogrzeb do Polski. Myślicie ze uroniłem lzy nad jego grobem,wcale za to zastanawiałem się kiedy będę mógł pic tak po polsku czysta do upojenia.

Zacząłem tego wieczoru i tak przez prawie 10 dni opłakiwałem mego ojca, który nie był mi nigdy bliski a którego darzyłem jedynym uczuciem ,nienawiścią. Za to ze mnie katował jak bylem dzieckiem, za to ze nigdy nie okazał mi grama uczucia,ze mnie poniżał psychicznie i fizycznie i za to ze ja bylem inny niz inni ludzie i za to ze piłem i za to ze bylem alkoholikiem, synem alkoholika.Mimo ze dziś już go nie nienawidzę to jeszcze nie mogę wyzbyć się niechęci do niego. Jak wróciłem do Canady było mi coraz trudniej pracować, jeździć. Miałem silne bóle głowy,obsesje,urażone ambicje,bylem konfliktowy i ciągle w stałym napięciu nerwowym.
Wtedy nieoczekiwanie dostałem mały spadek i postanowiłem kupić używaną ciężarówkę na raty. Miałem kłopoty z uzyskaniem pożyczki, bo mój rekord w centralnym biurze finansowym był bardzo zły.Ale znalazł się polak który udzielał pożyczki na wysoki procent.Stałem się właścicielem dwuletniego trucka. Znowu moje picie poszło trochę na bok,miałem nowa zabawkę która absorbowała mnie teraz bardzo.Zmieniłem kompanie i zacząłem jeździć po całej Ameryce. Po pol roku bylem dokładnie w tym samym punkcie co przedtem.Zacząłem pic na postojach,coraz gorzej mi się jeździło,znowu bóle i zawroty głowy,ataki paniki ciągły strach przed choroba i Bóg wie czym jeszcze dominował moim całodziennym myśleniem.Jeśli ktoś widział poruszające się tłoki w silniku tak szybko moje myśli tłukły się w mojej czaszce. Często myślałem ze mi ja rozsadzi.
Ostatni raz opiłem się 3.5 roku temu 15 listopada. Kupiłem koniak w duty -free shop po stronie amerykańskiej jak wracałem do domu ( po 48 godzinach pobytu w USA mozna legalnie wwieść do Canady 1 butelkę) i bylem nieprzyjemnie zdziwiony jak zaraz za granica kazano mi zrobić zamianę przyczepy i pojechać do USA do Philadelfii.No i co ja zrobię teraz z tym koniakiem ,jaki celnik uwierzy mi ze kupiłem te butelkę legalnie podczas wcześniejszej podroży.Do Philadelfii i powrotem jest tylko 18 godzin jazdy a nie 48. Aha zapomniałem dodać ze sens kupowania na duty-free jest taki ze butelka kosztuje dwa razy taniej niż w kanadyjskich sklepach z alkoholem.
Ten problem zaprzątał moja głowę cala drogę do Philadelfii.Ile ja sie nabiedziłem co ja mam zrobić teraz.Schować ja w trucku, czy próbować tłumaczyć celnikowi.No nie oni wszędzie są podobni czy to w Canadzie,USA, czy w Polsce sa nieufni i strasznie nieprzyjemni.Wiec wpadłem na genialny pomysł zaraz jak się załaduje to pojadę na najbliższy truck stop i wypije sobie ten koniak.W brzuchu celnik go nie znajdzie.Tak tez zrobiłem,kupiłem sobie film i oglądając go w sypialce popijałem koniak( który był dla kolegi za jakaś przysługę) Wypiłem może pol butelki i padłem.Obudziłem się następnego dnia późnym rankiem ze strasznym kacem z dala od domu i poczuciem ogromnej winy. Musze coś z tym zrobić,postanowiłem. Jak wróciłem do domu to wiedziałem czego chce.
Mianowicie poszedłem do mojego lekarza i poprosiłem go o tabletki „antybuse” To jest coś jak w Polsce „wszywka” tylko tu jest doustnie i codziennie z własnej woli.Mowie mu ze już sobie nie wierze za grosz a już boje się pic. Całkowicie zapomniałem o swoich dotychczasowych doświadczeniach z ośrodkiem, AA, i próbach nie picia.Po prostu łykałem te pigułki rano i wiedziałem ze nie mogę nic ruszyć tego dnia.Nawet zacząłem dzwonić do ciotki w Polsce i rozpytywać się o” wszywkę”. Mysle wszyje sobie to i będę miał spokój na 2 lata?
Juz bylem gotowy jechać do Polski.Nie rozumiałem ze samo nie picie alkoholu to tylko nikłą cześć wysiłku z mojej strony. Ze brak alkoholu wywołuje pustkę psychiczna która trzeba koniecznie wypełnić i do tego służy AA.
Popadając w coraz większa depresje może po miesiącu nie picia jechałem do St.Louis i zacząłem dostawać fisia.Najczarniejsze myśli krążyły mi po głowie z prędkością kosmiczna.Bylem bliski obłędu.Wyobraźcie sobie stukniętego kierowce za kierownica 18 kołowego ciągnika z naczepa ważącego 80000 funtów jadącego po hwy. z prędkością 110 km. na godzinę z błędnym spojrzeniem alkoholowego maniaka.Strach pomyśleć co taki wariat może zrobić jak ktoś mu zajedzie drogę.
TO JA. W St.Louis nie wytrzymałem psychicznie,zajechałem do szpitala i na emergency zażądałem widzenie z lekarzem.Po godzinnej rozmowie zapisał mi leki uspakajacie, ale najbardziej pomógł mi jego spokojny glos,zapewniający ze nic mi nie dolega, ze nie umieram! Jakos dojechałem do domu i zaraz jak wróciłem zadzwoniłem do kuzyna tu rodzonego z 20 letnim stażem w AA. Spotkaliśmy sie i po kilku godzinnej rozmowie,następnego dnia poszedłem na mój meeting.
Na początku było ciężko,ale chodziłem regularnie co weekend ( w tygodniu jezdzilem) Antybuse brałem jeszcze przez 5 miesięcy aż uwierzyłem w mojego Boga tak jak ja go rozumie, bez narzucania mi jakiejś religii.Jak przerobiłem 3 stopnie to dalej mialem problem, bo zastanawiałem się czego oni ode mnie chcą, żebym sie tak zmienił, wyzbył sie moich wad był czysty jak łza może został ksiedzem? Ale powoli uczyłem sie.Jak bylem trzezwy 9 miesiecy to opanowal mna gniew i wscieklosc.Dlaczego? Boze czemu JA. Zzeral mnie wstyd,gniew i zal do wszystkiego i wszystkich.Bylo mi bardzo ciezko na duszy ale balem sie wrocic do picia. Intuicyinie wiedzialem ze nastepnym razem bedzie jeszcze gorzej.
W koncu podczas postoju w czasie jazdy napisalem liste.Tak tylko w ciagu 1 godziny. Tak tylko umialem. Sumiennosc i dokladnosc to byly slowa niezrozumiale dla mnie.Zadzwonilem do polskiego ksiedza i chociaz katolik ze mnie lichy, ksiadz wydawal mi sie najodpowiedniejszy by wykonac 5 stopien. Wiedzialem ze na mnie czas bo jak bym tego nie zrobil to bym wrocil do picia a tego balem sie bardzo.Anglicy maja swoje powiedzenie ktore czesto uzywaja: I do my best- zrobie najlepiej jak umie. Tak bylo ze mna.Ale teraz zastanawiam sie czesto czy nie powtorzyc 4 i 5 stopnia. Moj sponsor mowi mi bym nie myslal o tym a skoncentrowal sie na 10 i 11 stopniu.
Nie wiem sam co zrobie jeszcze ,ale po przeczytaniu waszego miesiecznika „Zdroj” i listow tam zawartych jestem pod wrazeniem ze moje zycie duchowe jest bardzo ubogie.Takie jak ja rozumiem z angielskiego a wiec proste.Mimo to osmielam sie mowic na meetingach ostatnio i chociasz spoce sie caly a moj zalodek jest jednym klebkiem nerwow ,to pozniej mam satysfakcje ze moge podzielic sie moimi przezyciami.
Zdaje sobie sprawe ze moj program jest nie po kolei,niescisly ale chec podzielenia sie z kims jest bardzo wazna. Tyle lat mialem moje emocje,strach,rozterki i poczucie winy zamrozone w srodku ze musze sie dzielic.
Jedno wiem na pewno mam 3.5 roku trzezwosci i nauczylem sie zyc bez alkoholu choc zycie nie zawsze jest letkie.Ale jak kiedys na 10 dni 9 mialem zlych, tak teraz jest ich tylko 2 , a i te nie sa dla mnie straszne bo wiem za po nich beda dobre.Przy tym nie boje sie tak bardzo bo mam przyjaciela, jest nim moj Bog.
Rowniesz nie jestem tak samotny bo mam AA a ostatnio via internet kontakt z polskim AA. Rowniesz mam wiekszy kontakt z moja rodzina.Oni zaczeli mi ufac i odnosic sie z respektem do mnie. Moja najmlodsza powiedziala mi ostatnio ze jestem jej najlepszym przyjacielem.A pamietam kilka lat wstecz jak czesto wolaly w zlosci :
I hate you – nienawidze cie.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.