sobota, 27 kwietnia, 2024


Strona domowa > Alkoholizm > Jak pokonać lęk ?

Jak pokonać lęk ?

beata

Istnieje różnica między przeżywaniem obaw, a byciem sparaliżowanym przez lęk. Czasami możemy się lękać, lecz nie powinniśmy pozostawać dłużej w tym stanie. Św. Paweł napisał: „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości i trzeźwego myślenia” (2 Tym 1,7). To dziwne, że chrześcijanie wybierają więzienie lęku, mimo że Chrystus ich uwolnił ! On daje nam wolność, lecz my postanawiamy poruszać się przez życie w ruchomej celi lęku, oddzieleni od ludzi i normalnych doświadczeń życia.

REKLAMA

 

/…/ Lęk i niepokój są bardzo do siebie podobne. Prawdziwy lęk jest reakcją na nie dające się zidentyfikować zagrożenie, realne (włamywacz w twoim mieszkaniu) czy wyimaginowane (cień przypominający sylwetkę włamywacza). Natomiast gdy przeżywamy niepokój doświadczamy tego samego uczucia lęku, lecz nie wiemy dlaczego. Niebezpieczeństwo jest wyczuwane podświadomie. /…/

/…/ Lęk jest dziwnym fenomenem. Może nas pobudzać do podjęcia określonych działań, a jednocześnie powstrzymywać przed doprowadzeniem ich do końca. /…/

/…/ Niektóre nasze lęki są całkiem pożyteczne, jednak większość do niczego się nie przydaje. Gdyby nasze bezużyteczne lęki miały krótki żywot moglibyśmy jakoś je tolerować. Problem jednak w tym, że bezużyteczne lęki zwykle utrzymują się przez lata, a niektóre zabieramy ze sobą do grobu. I to nie sam lęk nas niepokoi, lecz jego konsekwencje.

Użyteczny lęk to ten, który pobudza nas do działania w obliczu realnego zagrożenia. /…/ Użyteczny lęk, podobnie jak depresja, jest wewnętrznym systemem ostrzegawczym wskazującym na to, że w moim życiu coś jest nie tak. Użyteczny lęk sygnalizuje realne niebezpieczeństwo, które musi spotkać się z odpowiednią reakcją. /…/

W Piśmie Świętym czytamy, że bojaźń Boża jest pożytecznym lękiem, bowiem prowadzi do mądrości. Chrystus obrazowo przedstawił lęk przed Bogiem w Ewangelii Mateusza „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.”(Mat 10, 28)

Paul Tournier, szwajcarski psychiatra miał interesujący pogląd na role lęku w życiu człowieka wierzącego:

Lęk może być pożyteczny albo szkodliwy, zależnie od tego czy odgrywa w naszym życiu rolę wyznaczoną mu przez Boga. Biblijna filozofia życia nigdy nie sugerowała, że można natychmiast przejść z obozu słabych do obozu mocnych, lecz wskazywała że powinniśmy rozumieć nasze słabości. Jeśli trudno nam się przyznać do naszych lęków, spowodowane jest to pragnieniem, aby zawsze okazywać siłę. Wstydzimy się naszych obaw, a wstyd ten utrwala lęk i powoduje, że staje się on szkodliwy. Jedna z moich pacjentek cierpiąca na raka piersi napisała mi o swoich obawach związanych z chorobą nowotworową: „Prawdziwy chrześcijanin nie powinien odczuwać lęku…” Nie, madame, chrześcijanie nie są wolni od lęku, lecz powierzają swój lęk Bogu. Wiara nie wypiera lęku, lecz pozwala wierzącemu iść naprzód pomimo niego.[1]

Rozmowa pomiędzy mężczyzna i kobietą, jakiej byłem niedawno świadkiem ilustruje zdrowy szacunek, jakim powinniśmy darzyć naturalny lęk. /…/ Mężczyzna zapytał: „Bałaś się prawda?”. Odpowiedź kobiety była zabarwiona gniewem:

Oczywiście, że się bałam ! Myślisz, że kim jestem ? To głupie nie odczuwać lęku, gdy są ku temu powody. Bałam się, gdy mnie bito kiedy byłam dzieckiem. Bałam się, gdy mój mąż mnie opuścił. Dużą część mego życia przeżyłam w lęku. Nie ma nic niezwykłego w przeżywaniu lęku, tak długo, jak długo nie postępujesz lękliwie – tak długo, jak długo nie pozwalasz, aby lęk cię paraliżował, powodował, że nic nie robisz. Musimy spojrzeć naszemu lękowi prosto w oczy i iść naprzód.[2]

Niektóre lęki stają nam na drodze, staja się bezużyteczne. Niektóre powodują, że czynimy dokładnie to czego się najbardziej obawiamy. Pozbawiają nasze życie wszelkiej przyjemności i ograniczają naszą produktywność. Niektóre lęki, początkowo użyteczne, stają się tak intensywne, że tracą całą swoją wartość. /…/

/…/ – 366 razy powraca echem w Piśmie Świętym pouczenie: nie lękaj się. Często towarzyszy mu przypomnienie, że Boża obecność wyklucza wszelkie powody bezużytecznego lęku. /…/

W życiu istnieją dwie potężne siły motywujące: lęk i nadzieja. Co interesujące, obydwie  mogą wytwarzać takie same rezultaty. Lęk jest potężną negatywną siłą kierującą. Zmusza nas do kroczenia naprzód, a jednocześnie spowalnia nasz rozwój. Przypomina pętlę powoli zaciskającą się na szyi, gdy tylko poruszymy się w niewłaściwym kierunku. Lek ogranicza nasze zdolności, hamuje nasze myśli i kieruje nas w stronę reakcji panicznych. Nawet gdy znajdujemy się na progu sukcesu, może pokrzyżować najlepsze, najbardziej twórcze olany.

/…/ Lęk powoduje, że powtarzamy sobie stale: „Nie potrafię tego zrobić, może mi się nie udać”.

Nadzieja jest całkiem odmienną siłą motywacyjną – jest siłą pozytywną. Jak magnes przyciąga nas ku naszemu celowi. Sprawia, że nasze życie rozszerza się i niesie przesłanie o możliwościach i zmianach. Odciąga nas od złych doświadczeń z przeszłości ku lepszym doświadczeniom, jakie niesie przyszłość. /…/ Sprawia, ze mówimy: „Mogę tego dokonać ! Uda mi się !” /…/

Osoba, która jest motywowana przez lęk myśli więcej o tym, co może się nie udać niż o tym, co może się powieść. Dlatego stale żyje w postawie obronnej, spodziewa się najgorszego, reaguje przesadnie, jest sparaliżowana. Gdy koncentrujemy się na tym czego się obawiamy lub czego pragniemy uniknąć, zwiększamy prawdopodobieństwo zajścia właśnie tego.[3]

/…/ im bardziej akcentujemy negatywne aspekty, tym większe jest prawdopodobieństwo ich wystąpienia. Jeśli zaś wskażemy na pożądane zachowania i poświęcimy czas i energię, aby o nim rozmawiać (i myśleć), zwiększamy szansę jego zajścia.

Ostatnia myśl, jaka zasiejesz w swoim umyśle – czy umyśle drugiej osoby – zwykle przerodzi się w dominujące zachowanie. Ponieważ lęk przyprawia nasze myśli negatywnymi komentarzami, ludzie bojaźliwi zachowują się w sposób kontrolowany przez lęk.

/…/  „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków” (Jak 1, 2–3)/…/

/…/ „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Fil 4, 13) /…/

/…/ Lęk spowoduje, że będziesz przykuty do problemu, który starasz się usunąć ze swojego życia. Lęk nie jest odpowiedzią na problemy – rozwiązaniem jest nadzieja. Nadzieja polegająca na pozwoleniu, aby Bóg uwolnił nas od lęku i pomógł dalej żyć.

Nadzieja nie jest ślepym optymizmem, lecz optymizmem realistycznym. Osoba, która żywi nadzieję jest zwykle świadoma zmagań i trudności, jakie niesie życie, lecz stara się żyć ponad nimi, bowiem zna swój potencjał i możliwości. Człowiek nadziei nie żyje dla możliwości dnia jutrzejszego, lecz dostrzega możliwości, które niesie dzisiejszy dzień, nawet jeśli nie był to akurat dzień szczególnie udany. Człowiek nadziei nie tęskni za tym, czego mu w życiu brakuje, lecz cieszy się tym, co już otrzymał. Człowiek nadziei może powiedzieć zdecydowane nie lękowi i pełne energii tak życiu./…/

/…/ Niektórzy ludzie przejmują kontrolę ponieważ lękają się panowania, wpływu czy kierownictwa innych. /…/

Zastanawiam się, w jaki sposób osoby z tendencją do dominacji mogłyby ułożyć swoje stosunki z Bogiem. Zastanawiam się jak mogą nauczyć się ufać, że Chrystus jest ich Zbawicielem. Jestem ciekaw, jak mogą ustalić wolę Bożą (może to pytanie nigdy nie przychodzi im do głowy). /…/ Osobie która ma silna tendencje do panowania trudno zaufać Bogu, bowiem lęka się powierzyć komuś kontrolę nad własnym życiem. Lloyd Ogilvie tak opisuje zagadnienia kontroli i lęku widziane z  perspektywy duchowego życia:

Potrzeba kierowania sobą, innymi i okolicznościami powoduje, że nasz związek z Chrystusem staje się obszarem największego zmagania w naszym życiu. Nie chcemy zrezygnować ze sprawowania kontroli, nie chcemy pozwolić, aby On panował w naszym życiu. Możemy w Niego wierzyć i praktykować, lecz uznanie Go za Pana wszystkiego może być dla nas czymś przerażającym. Mimo że modlimy się o nasze problemy, w rzeczywistości często prosimy o siłę do zrealizowania do tego, co już uznaliśmy za najlepsze dla siebie i innych.

W międzyczasie wywieramy presję naszymi własnymi priorytetami i planami. To my jesteśmy autorami scenariusza, sami dobieramy obsadę, choreografię, sami też jesteśmy producentami dramatu własnego życia, w którym jesteśmy gwiazdami.[4]

/…/ Lęk przed utratą kontroli osłabia najważniejszą relację w życiu: twoją relację z Chrystusem. Nie pozwala ci doświadczyć pełnej radości i szczęścia płynącego z owocnego życia. Chrystus kocha cię i chce ci pomóc. Wymaga jedynie, abyś przyjął Jego panowanie.

Podporządkuj swoją wolę Jego woli i powierz Mu całe swoje życie – to wszystko kim jesteś i co posiadasz. Bóg pragnie dla ciebie tego, co najlepsze. Mówi o tym wyraźnie w Swoim Słowie. Czytaj je, a odkryjesz, że On obiecał dać ci swoją mądrość, gdy będziesz podejmował decyzje, swoją nadprzyrodzona moc, gdy będziesz stawiał czoła wyzwaniom i miłość, gdy będziesz układał swoje związki z innymi ludźmi. /…/

/…/ Lęk przed tym, że inni ludzie nas nie polubią jest poważną przeszkodą na drodze ku intymności. Z jednej strony, wszyscy odczuwamy potrzebę intymności, z drugiej, wszyscy doświadczamy paraliżującego lęku przed nią. Pragniemy bliskości, lecz obawiamy się odrzucenia, utraty miłości i szacunku innych, lękamy się, że odkryjemy w sobie coś niepożądanego. /…/

Czasami intymność boli. Odsłonięcie wrażliwych części swojego jestestwa niesie za sobą ryzyko bycia z druga osobą szczerym aż do bólu. Mike Mason pisał:

To nie intymność jest niesmaczna i wprawia świat w zakłopotanie, lecz raczej moralne potępienie, jakie jej towarzyszy. Ludzie desperacko pragną bliskości, lecz są od siebie odpychani z powodu grzechu, jaki bliskość odsłania w ich życiu. Bliskość odsłania samolubne motywy, które pozostawały dotąd w ukryciu, ukazuje naszą nędzę i ten nowy monstrualny obraz naszego Ja, pokrętnie pragnącego postawić na swoim.[5]

/…/ Jak powinniśmy postępować z naszym lękiem przed odrzuceniem ? /…/ jest nadzieja. Możemy zmniejszyć swój lęk przed odrzuceniem, a nawet całkowicie go usunąć. Musimy sięgnąć do ostatecznego źródła akceptacji, które zaspokoi wszystkie nasze potrzeby.

Czy wiesz, ze Bóg cię akceptuje ? Bóg uznał człowieka godnym drogocennej krwi swojego Syna. Zastanów się nad następującymi wersetami:

„Czyż nie wiecie, ze ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie ? Za wielka bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele !” (1 Kor 6, 19–20).

„Wiecie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy” (1 P 1, 18–19)

„ I tak nową pieśń śpiewają: Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo zostałeś zabity i nabyłeś Bogu krwią twoją ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu” (Ap 5, 9).

Oprócz tego Bóg zna nas na wylot ! Doskonale wie jacy jesteśmy:

„Pan powiedział Mojżeszowi: Uczynię to, o co prosisz, ponieważ jestem ci łaskawy, a znam cię po imieniu” (Wj 33, 17)

„Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat poświęciłem cię” (Jr 1, 5)

„Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają (…) Życie moje oddaję za owce (…) Moje owce słuchają mego głosu, a ja znam je (…) Nie zginą one na wieki” (J 10, 14–15, 27–28).

James Packer napisał: „Cudowną ulgę niesie świadomość, że Jego miłość do mnie ma realistyczne podstawy; że w każdym punkcie opiera się na uprzedniej znajomości najgorszej cząstki mnie i że żadne odkrycie nie może Go do mnie rozczarować (chociaż ja sam często jestem sobą rozczarowany) i powstrzymać Jego postanowienia, aby mi błogosławić… Bóg pragnie bym był Jego przyjacielem, pragnie mej przyjaźni i poświęcił swojego Syna, by ten cel zrealizować”.[6]

/…/ Musimy stale pamiętać o naszych korzeniach, o naszym dziedzictwie. Zostaliśmy stworzeni na obraz Boga. Bóg pragnie ukończyć dzieło jakie w nas zapoczątkował. Kiedy poprzez wiarę wkraczamy w związek z Chrystusem otwiera się przed nami droga do wewnętrznej pełni (zob. Kol 2,10)

Joseph Cooke pisze:

Na czym polega cudowność chrześcijańskiego przesłania ? Na tym, że Bóg jest wspaniałym Bogiem, że kocha mnie miłością, której nie mogą zniweczyć  moje grzechy, niepowodzenia i barki. Nie jestem sam w obcym, przerażającym wszechświecie. Nie jestem dziwacznym tworem pełzającym po powierzchni maleńkiej planety zawieszonej wśród ogromnej pustej przestrzeni. Nie jestem bezimiennym owadem oczekującym na zmiażdżenie przez bezosobową podeszwę. Nie jestem budzącym litość profanem drżącym w blasku oślepiającego światła Bożego gniewu. Jestem człowiekiem umiłowanym przez samego Boga. Dotarłem do centrum wszechświata i odkryłem, że On jest miłością. Jego miłość dotknęła mnie nie dlatego, że sobie na nią zasłużyłem, ani dlatego, że miałem się czym pochwalić, lecz z powodu natury Boga i tego, co uczynił dla mnie Chrystus. Wierzę ponieważ Chrystus przyszedł od Ojca i poprzez swoje nauczanie, swoje życie, swoją śmierć i samą swoją osobę objawił, że taki właśnie jest Bóg: On jest „pełen łaski”.[7]

/…/ Gdy czujemy się odrzuceni, musimy pamiętać kto nas przyjął.

Czasami to okoliczności powodują, że jesteśmy źle rozumiani, że nie możemy się bronić i że jesteśmy wystawieni na oskarżenia, choć wiemy, że między Bogiem a prawdą jesteśmy czyści. Pan naszego życia wie o tym ! Gdyby istniał powód, by nas obwiniać, On wiedziałby o tym. Gdy jesteśmy niesłusznie krytykowani i osądzani, On nas zrozumie. Pragnie przyłączyć się do nas, abyśmy opierając się na przeważającej opinii dwóch osób mogli iść naprzód bez lęku.[8]

/…/ Aby pokonać lęk przed odrzuceniem koncentruj się na pozytywnych myślach. Słowa jakie wypowiedział Lloyd Ogilvie pomogły wielu ludziom. Wypowiadaj je na głos każdego ranka i wieczora przez następny miesiąc. Będziesz zdumiony skutkami jakie spowodują: „Jestem bezpieczny w Bożej miłości i nie poddam mojej wartości pod osąd innych. Jeśli zostanę odrzucony, nie będę się mścił; jeśli zostanę zraniony, pozwolę by Bóg mnie uleczył. Ponieważ sam znam ból odrzucenia będę starał się kochać tych, którzy cierpią z jego powodu”.[9]

/…/ Wszyscy pragniemy, aby życiowe kryzysy spowodowały osobisty rozwój i zmiany na lepsze. /…/ Pomyśl o tym, co Lloyd Ogilvie odkrył idąc przez ciemne doliny swego życia:

Po pierwsze, były to doliny oczekiwania na odpowiedź na moje modlitwy. Myślę, że modlitwa była kamieniem milowym na mojej drodze wzrastania w łasce Bożej.

Po drugie, gdy mam już za sobą trudny okres i dokonuje retrospekcji, jestem wdzięczny Bogu za to, co mnie spotkało. Nie zamieniłbym silniejszej wiary i pewności ukształtowanych w dolinach na łatwą, wolną od problemów egzystencję.

Po trzecie, chcę pamiętać o tym, co trudne chwile spowodowały w moim związku z Bogiem, aby gdy pojawią się następne, moją pierwszą reakcją było dziękowanie i chwalenie Boga. Chciałbym, aby moją pierwszą myślą było: „Panie, wiem że to nie Ty spowodowałeś tę sytuację, lecz zezwoliłeś na nią i użyjesz jej dla mojego dobra. Ufam Ci całkowicie Panie”.[10]

/…/ David Seamands pisał o porażce i chrześcijanach:

Pytanie: „A co jeśli zawiodę ?” oznacza ponowne nakładanie ograniczeń na bezwarunkową miłość Boga i przeinaczanie sensu łaski, która jest niezasłużoną, niczym nie uzasadnioną przychylnością. Gdyby twoje niepowodzenia mogły pozbawić cię Jego łaski, w ogóle nie istniałoby coś takiego. Podstawą łaski jest Krzyż Chrystusa, na którym wszyscy zostaliśmy osądzeni jako całkowici nieudacznicy. Nie chodziło o jakieś przypadkowe niepowodzenia. Jeśli chodzi o zdolność do pokonania moralnej przepaści dzielącej nas od Świętego Boga i zdobycia Jego aprobaty, wszyscy jesteśmy całkowitymi nieudacznikami. Na Krzyżu wszyscy zostaliśmy ocenieni i wszyscy zawiedliśmy kompletnie.[11]

Jednak, pomimo tego że jesteśmy niedoskonali, jesteśmy kochani i akceptowani przez Boga. Seamands pisze:

Boża miłość jest bezwarunkowa, nie jest to miłość spowodowana przez nasze dobro. Wypływa ona z Jego natury. Boża miłość jest akcją skierowaną ku nam, nie zaś reakcją na to co uczyniliśmy. Jego miłość opiera się nie na tym, kim jesteśmy, lecz na tym, kim On jest. Kocha, ponieważ jest miłością. Możemy odrzucić Bożą miłość pozbawiając się jej błogosławieństwa, nie możemy jednak spowodować wyschnięcia jej źródła. Łaska jest bezwarunkową miłością, jaką Bóg swobodnie obdarza grzesznego, nie zasługującego na nią, niedoskonałego człowieka.[12]

/…/ „Nie lękajcie się”. Lloyd Ogilvie sugeruje:

Lęk jest zwykle pierwszą reakcją na naszą niemożność. Nie obawiaj się lęku. Lęk przypomina nam, ze żyjemy, że jesteśmy ludźmi. Podobnie jak ból, jest wyraźnym głosem Boga – wstępem do wiary. To samo koryto naszych emocji, którym płynie lęk, może stać się łożyskiem dla naszego zaufania wypływającego z posłuszeństwa. Lęk dzieli zaledwie włos od wiary. Kiedy opanujemy lęk, mówiąc Bogu jak się czujemy, pozwalamy, aby wiara wyparła nasze obawy. Powiedz Bogu: „Boję się. Nie rozumiem, co czynisz ! Wiem jednak, że istnieje coś większego od lęku, który odczuwam. Wiem, że Ty panujesz nad wszystkim i nie dopuścisz niczego co nie prowadzi do głębszego związku z Tobą. To, co mi dajesz czy zabierasz służy lepszemu poznaniu Ciebie”. Taka powinna być odważna modlitwa w sytuacji niemożliwej do rozwiązania.[13]

Duchowe środki do pokonania zmartwienia

Czy martwienie się powinno w ogóle występować w życiu chrześcijanina ? Czy martwienie się i odczuwanie niepokoju nie jest grzechem ?

Osoba, która  przeżywa skrajne stany niepokoju może nie być w stanie nad nimi zapanować. Może czuć, że jest zdana na łaskę swoich uczuć, bowiem nie potrafi wskazać, dlaczego jest tak zaniepokojona. Taka osoba może żywić głębokie uczucia zranienia, które przez całe lata istniały ukryte w jej podświadomości.

Niepokój może wypływać z podświadomych uczuć. Natomiast martwienie się jest aktem świadomego wyboru nieskutecznej metody postępowania. Oswald Chambers zwrócił uwagę, że wszystkie nasze strapienia są nie uwzględnianiem Boga w naszych kalkulacjach. Zamartwianie się rzeczywiście implikuje brak zaufania do Boga. Ponieważ zaś Pismo św. poucza nas, abyśmy się nie martwili, taki brak zaufania jest z pewnością grzechem.

Na szczęście uwolnienie się od zmartwienia jest możliwe. Rozwiązuje sugeruje nauczanie Pisma św. Przeczytaj każdy z poniższych fragmentów zanim zaczniesz czytać dalej.

Ponieważ martwienie się w niczym nam nie pomaga, nie martw się (Mat 6, 25–34). Na podstawie tego fragmentu można sformułować kilka zasad, które pomogą nam przezwyciężyć niepokój i postawę martwienia się. Po pierwsze, zwróć uwagę, że Jezus nie powiedział: „Przestań się martwić, gdy wszystko zacznie iść po twojej myśli”. Wyraźnie powiedział, aby przestać się martwić o swoje życie. W pewnym sensie dał do zrozumienia, że powinniśmy nauczyć się akceptować to, czego w chwili obecnej nie można zmienić. Nie oznacza to, że powinniśmy siedzieć bezczynnie i nic nie robić dla poprawienia warunków, w jakich żyjemy. Musimy przyjmować trudne sytuacje bez martwienia się i nauczyć się z nimi żyć, jednocześnie pracując nad ich poprawieniem.

Po drugie, Jezus powiedział, że nie możemy wydłużyć naszego życia martwiąc się. W rzeczywistości, prawdą jest stwierdzenie przeciwne. Fizyczne skutki zmartwienia mogą skrócić nam życie.

Po trzecie, to czym się martwimy może być jedynie częścią trudności. Być może nasze poczucie wartości jest wypaczone i to czym się martwimy w ogóle nie powinno znajdować się w centrum naszej uwagi. Rzeczy materialne, które wydają się tak ważne, powinny mieć drugorzędne znaczenie, po wartościach duchowych.

Po czwarte, Chrystus zaleca, abyśmy żyli dniem dzisiejszym. Być może jesteś w stanie zmienić pewne rezultaty przeszłych zachowań, lecz nie jesteś w stanie zmienić samej przeszłości, więc nie martw się nią. Nie możesz w pełni przewidzieć i przygotować się na przyszłość, więc nie psuj możliwości, jakie ze sobą niesie zamartwiając się nią. Skoncentruj swoją energię na możliwościach, jakie masz dzisiaj do dyspozycji !

Większość przyszłych zdarzeń, którymi ludzie się martwią i tak nie zachodzi. Co więcej, oczekiwanie pewnych nieuniknionych wydarzeń i martwienie się nimi jest zwykle bardziej dotkliwe niż one same. Takie wyczekiwanie działa na nasze emocje jak szkło powiększające. A nawet jeśli dane wydarzenie okaże się tak poważne jak oczekiwaliśmy, możemy szukać w Bogu źródła siły i stabilności.

Skoncentruj się na rozwiązaniu, a nie na problemie (Mat 14, 22–23). Fragment biblijny opowiada o tym, jak Jezus szedł po wodzie do uczniów znajdujących się w łodzi. Widząc to Piotr wyszedł mu naprzeciw. Szło mu dobrze dopóki nie przeniósł swojej uwagi z Jezusa na szalejącą burzę. Wtedy przeraził się i zaczął tonąć.

Gdyby Piotr zatrzymał swoją uwagę na Jezusie (źródle siły i rozwiązaniu problemu), wszystko byłoby w porządku. Lecz gdy skupił uwagę na wietrze i falach (na problemie i negatywnych aspektach okoliczności), problemy przytłoczyły go – mimo, że mógł bezpiecznie dojść do Jezusa !

Taka jest natura zamartwiania się – powoduje ono, że koncentrujemy się na problemie i odwracamy wzrok od jego rozwiązania, sprowadzając na siebie jeszcze większe trudności. Możemy jednak pokonać każde trudności zwracając nasz wzrok na Jezusa Chrystusa i polegając na Nim.

Powierz Bogu swoje zmartwienia (1 P 5, 7). Piotr nauczył się czegoś z tej lekcji chodzenia po wodzie, skoro później napisał: „Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was”. Przerzucić w tym kontekście znaczy „złożyć na kogoś”. Grecki czasownik „przerzućcie” został użyty w formie wskazującej na czynność dokonaną – na jednorazowe, uczynione raz na zawsze oddanie Bogu wszystkich niepokojów i zmartwień. Musimy oddać Bogu naszą tendencję do zamartwiania się, tak aby, gdy pojawi się problem, nie martwić się nim. Możemy to uczynić, bowiem Jemu zależy na nas. Bóg nie pragnie nas pognębić, lecz wzmocnić i pomóc w wytrwaniu.

Skoncentruj swoje myśli na Bogu zamiast na zmartwieniach (Iż 26,3). To, o czym myślisz wytwarza albo usuwa niepokój i zmartwienie. Ci, którzy cierpią z powodu stałego martwienia się postanowili, świadomie lub podświadomie, skoncentrować swoje myśli na sprawach negatywnych i spodziewać się najgorszego. Lecz jeśli twój umysł i wyobraźnia są skupione na Bogu – na tym co uczynił i co uczyni dla ciebie w przyszłości – i na obietnicach Pisma św., w twoim sercu zagości pokój. Bóg przygotował rozwiązanie, lecz ty sam musisz podjąć działania w celu jego przyjęcia. Uwolnienie się od zmartwienia i niepokoju jest możliwe, musisz sam jednak po nie sięgnąć.

Zastąp niepokój zaufaniem (Psalm 37, 1–40). Psalm 37 rozpoczyna się słowami „Nie trap się”. Fraza ta powtarza się również w dalszej części psalmu. Słownik definiuje „strapienie” jako „zgryzotę, troskę, kłopot, zmartwienie”./…/

Oprócz zachęty do tego, abyśmy się nie lękali, Psalm 37 wskazuje na pozytywne substytuty martwienia się. Po pierwsze, „Zaufaj (oprzyj się na Nim, polegaj na Nim) Panu”. Zaufanie jest postawą, w której rezygnujemy z prowadzenia niezależnego życia i samotnego zmagania się z trudnościami. Oznacza zwrócenie się do większego źródła mocy.

Po drugie, „Rozkoszuj się Panem”. Oznacza to radowanie się Bogiem i tym, co On dla nas uczynił

Po trzecie, „Powierz ścieżki swoje Panu”. Oddanie to jest wyraźnym aktem woli, w którym zawiera się złożenie naszych zmartwień i niepokojów na Pana.

I, po czwarte, „odpocznij w Panu” (poczekać na Jego działanie). Oznacza to poddanie się Jego woli i oczekiwanie na to, co On uczyni w twoim życiu.

Przestań się martwić i zacznij się modlić (Filipian 4, 6–9, Psalm 34, 1–4). Fragment z listu do Filipian można podzielić na trzy podstawowe części. Wezwanie – przestańcie się martwić, wskazanie – zacznijcie się modlić i obietnicę – otrzymacie pokój. Obietnica jest skuteczna, lecz musimy wykonać dwa pierwsze kroki, aby pojawiły się rezultaty. Musimy przestać się martwić i zacząć się modlić, jeżeli chcemy otrzymać Boży pokój.

/…/

Są takie chwile w życiu, gdy lęk motywuje nas do twórczego działania. I są też momenty, gdy przeżywane lęki paraliżują naszą produktywność i przełączają życie na wolniejszy bieg. Czy zastanawiałeś się kiedyś nad pytaniem: „Dlaczego Bóg umieścił w Biblii tyle nakazów rozpoczynających się od słów nie lękaj się, skoro wiedział, że jesteśmy lękliwymi stworzeniami ?”. Boże słowa, nie lękaj się są jeszcze jednym sposobem, w jaki On się o nas zatroszczył. Bóg nie chce, aby nasze życie było rutynowym, nieprzyjemnym obowiązkiem. Lęk powoduje, że ono takim się staje. Bóg pragnie, abyś kierował się nadzieją, a nie lękiem. I to On daje ci nadzieję, jakiej potrzebujesz, mówiąc nie lękaj się.

Możesz być wolnym człowiekiem nie idącym na kompromis z lęku przed innymi. Życie to ryzyko, lecz ryzyko daje wspaniałą okazję do uczenia się życia wiary. Lęk nie będzie dominująca siłą w twoim życiu jeśli mu tego odmówisz. Twoja wyobraźnia jest jednym z największych darów, jakie otrzymałeś od Boga. Wykorzystaj ją ! Twoja wyobraźnia może wytwarzać lęk – lecz może też być środkiem dostarczenia Bożego pokoju w twoim życiu. Prorok Izajasz pisał: „Jego charakter stateczny Ty kształtujesz w pokoju, w pokoju, bo Tobie zaufał” (Iż 26, 3).

Bóg mówi: „Nie lękaj się”. Dlaczego ? „(…) bo Ja jestem z tobą, (…) bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim” (Iż 41, 10; 43, 1). Należysz do Niego ! Możesz żyć wolnym od lęku !

[1] Paul Tournier, The Strong and the Weak (Filadelfia: Westminster, 1963) s. 93

[2] Joseph Wolpe i David Wolpe, Our Useless Fears (Boston: Houghton Mifflin, 1981), ss. 1–14

[3] Tzw. samosprawdzające się obietnice.

[4] Lloyd John Ogilvie, 12 Steps to Living without Fear (Waco, Teksas: Word, 1987) s. 133.

[5] Mike Mason, The Mystery of Marriage (Portland, Oregon: Multnomah, 1985), s. 84.

[6] J. I. Packer, Knowing God (Downers Grove, Ill.: InterVarsity, 1973), s. 29

[7] Joseph Cooke, Free for the Talking (Old Tappan, N.J.: Fleming H. Revell, 1975), s. 29.

[8] Frank Houghton, Amy Carmichael of Dohnavour (Fort Washington, Penn.: Christian Literature Crusade, 1979)

[9] Ogilvie, 12 Steps, s. 109.

[10] Lloyd John Ogilvie, Why Nt Accept Christ’s Healing and Wholeness ? (Old Tappan, N.J.: Fleming H. Revell, 1985), s. 162.

[11] David Seamands, Healing Grace (Wheaton, Ill..: Victor Books, 1988), s. 117.

[12] Ibid. Ss. 115-116.

[13] Ogilvie, Lord of the Impossible, s.70.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.