Strona domowa > Alkoholizm > Przejmij stery swojego życia

Przejmij stery swojego życia

Pisałam w moim pierwszym poście, że chcąc się rozwijać, w jakiejkolwiek dziedzinie życia, pragnąc urzeczywistnić swój potencjał, powinniśmy wziąć odpowiedzialność za swój los. Dziś napiszę, co to dla mnie znaczy i dlaczego jest to takie ważne.

REKLAMA

Lubiłam w liceum historię i pamiętam doskonale, że to epoka średniowiecza była czasem zastoju umysłowego. Nauka nie rozwijała się szczególnie, bo uważano, że nic mądrzejszego się już nie wymyśli. W centrum życia znajdował się Kościół i przekonanie, że człowiek sam nie jest w stanie o niczym zdecydować, a jego los leży wyłącznie w rękach Boga. Wszelkie dokonania ludzkie, postępy również były interpretowane w kategoriach Boskiego działania. Człowiek pozostawał bierny, ponieważ nie czuł, że jest odpowiedzialny za byt swój  i innych ludzi. Po co miał coś robić, skoro i tak to Bóg ostatecznie zdecyduje o jego przeznaczeniu?

Nie uważam jakoby było coś złego w zaufaniu do Bożej opatrzności. Dziś potrafimy jednak dostrzec swoją siłę i wiemy, że bez naszego udziału nie zdarzy się w życiu to, czego bardzo chcemy. Czy mimo wszystko nadal nie za często i łatwo usprawiedliwiamy rezygnację z własnych pragnień i dążeń czynnikami zewnętrznymi, okolicznościami, na które nie mamy wpływu?

Kiedy kilka miesięcy temu zastanawiałam się, czy potrafię przyznać przed sobą, że kształt mojego aktualnego życia jest efektem decyzji i działań, które podjęłam w przeszłości- nie miałam sobie nic do zarzucenia. Dopiero, gdy przeczytałam „7 nawyków skutecznego działania” Stephena Coveya, zrozumiałam, czym jest prawdziwa odpowiedzialność (autor nazywa tę cechę proaktywnością) i jak wiele zmian powinnam wprowadzić w swoim codziennym funkcjonowaniu. Przedstawiam poniżej fragment rozdziału, który zrobił na mnie ogromne wrażenie i sprawił, że po raz kolejny w myślach krzyknęłam „Aha!”:

Kiedy na jednym z seminariów mówiłem o pro aktywności, jakiś mężczyzna wstał i powiedział:

-Stephen, podoba mi się to, co mówisz…Ale sytuacje są tak różne. Weźmy moje małżeństwo. Naprawdę się martwię. Nie czujemy już do siebie tego, co dawniej. Myślę, że już jej nie kocham i ona mnie nie kocha. Co mogę zrobić

-Nie czujecie już tego co dawniej?- spytałem.

-Właśnie- potwierdził.- A mamy troje dzieci, na których naprawdę nam zależy. Co byś radził?

-Kochaj ją- odpowiedziałem.

-Mówiłem, że nie czuję już miłości.

-Kochaj ją.

-Nie rozumiesz. Nie czuję już do niej miłości.

-Kochaj ją zatem. Jeśli nie czujesz miłości, tym bardziej ją kochaj.

-Ale jak można kochać, kiedy się nie kocha?

– Przyjacielu, kochać to czasownik. Miłość, uczucie, to owoc tego czasownika. Zatem kochaj ją. Służ jej. Poświęcaj się. Słuchaj jej. Współczuj. Doceniaj. Utwierdzaj ją. Czy jesteś gotów to zrobić?

I właśnie o to chodzi! To jest potęga odpowiedzialnego życia! Mężczyzna miał wybór: zawalczyć o małżeństwo lub poddać się i zakończyć związek. Pro aktywność, a więc prawdziwa odpowiedzialność oznacza, że  między tym, co nam się przydarza, a naszą reakcją na te wydarzenia istnieje przestrzeń- to nasza wolność, wolność wyboru. Mamy ją zawsze! Na przykład- to od nas zależy czy kłócąc się z mężem/żoną poniosą nas emocje i wygarniemy mu/jej wszystkie żale, obrzucimy najgorszymi obelgami czy powiemy: „Stop. Chcę się kierować dobrem naszego związku i będę mówiła spokojnie”. My decydujemy czy postaramy się być milsi, bardziej czuli w stosunku do partnera czy będziemy czekać na jego inicjatywę.

Gdy bardzo czegoś pragniemy- możemy zrobić wiele, aby to osiągnąć, czasem okazuje się, że zadziwiająco wiele. Nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Nie ma miejsca na szukanie winnych czy podkreślanie niesprzyjających okoliczności. Nie kierują nami emocje, inni ludzie, dawne krzywdy czy biologiczne uwarunkowania. Jesteśmy wolni, mamy wolność wyboru!

Chcesz, aby mąż był dla Ciebie miły i wspierał Cię? Najpierw Ty zrób to w stosunku do niego (jeśli jest tego wart). Swoim zachowaniem doprowadź do zmiany jego postępowania!

Chcesz, aby dzieci się Ciebie słuchały? Najpierw Ty wysłuchaj je! Potraktuj jak partnerów rozmowy!

Chcesz zacząć ćwiczyć? Nie usprawiedliwiaj się brakiem czasu! Świadomie wybierz, co jest dla Ciebie ważniejsze.

Chcesz być bardziej cierpliwy? Trenuj w sobie te cechę. Nie tłumacz się tym, że ją odziedziczyłeś i nic nie możesz na to poradzić!

Chcesz znaleźć lepszą pracę? Zapisz się na kurs! Nie mów o bezrobociu.

Chcesz z czegoś zrezygnować? Zostać w domu? Zrób to, ale z pełną świadomością. Niech to będzie Twoja decyzja.

Nie mów muszę, powiedz: Wybieram!

Kieruj się swoimi wartościami.

Staraj się w każdej sytuacji dostrzec możliwość własnego wpływu.

Oczywiście, są  też i takie rzeczy, na które wpływu nie mamy. Gdy piszę ten tekst w wielu rejonach Polski panuje susza, rolnicy liczą straty, a specjaliści prognozują negatywne konsekwencje braku wody dla nas wszystkich. Nie jesteśmy przecież w stanie wpłynąć na warunki pogodowe. Ogromną sztuką jest zatem umiejętność odróżnienia spraw, w których możemy coś zdziałać, od tych, które wymagają jedynie pozytywnego myślenia i nadziei.

Niekiedy wstaję ponura i niewyspana. Przypominam sobie wtedy, że to ja wybieram jaki będę miała nastrój i od razu czuję się lepiej. Mówię do siebie w myślach: „DZIŚ WSTANĘ Z UŚMIECHEM NA USTACH I BĘDĘ MIAŁA DOBRY DZIEŃ!”(Jeszcze nie zawsze mi się to udaję, ale pracuję sumiennie nad pro aktywnością).

Chyba też bardzo często jesteśmy bierni, ponieważ towarzyszy nam lęk. Boimy się kompromitacji, zmiany nawyków czy porażki. Pani Iwona Majewska- Opiełka mówi, że niekiedy czujemy, iż coś nas uwiera, chcemy zmian, ale to tak jak z noszeniem zbyt ciasnych butów: w miarę chodzenia przyzwyczajamy się do bólu i zapominamy o nim.

Niektórym z nas, pomimo cierpienia, wygodnie jest żyć w fazie inercji. Dzieję się tak, na przykład, w nieudanych małżeństwach. Maltretowana kobieta (bądź mężczyzna) zostaje przy mężu (żonie)- oprawcy, gdyż dzięki temu dysponuje pieniędzmi, aby zadbać o siebie i dzieci, ma gdzie mieszkać oraz nie naraża się na osąd sąsiadów.

Myślę, że z lękiem jest tak, jak z wchodzeniem do lasu. Wydaje on nam się straszny, ponieważ wyobraźnia przedstawia nam scenariusze zaczerpnięte niemal z filmów grozy. Jednak im częściej do niego wchodzimy, tym lepiej poznajemy jego zakamarki i okazuje się, że nie było się czego obawiać. Sytuacja wygląda podobnie w różnych dziedzinach naszego życia- boimy się tego, co jest nieznane. Bardzo dobrze wiem, co to znaczy, dlatego na tablicy korkowej w naszej kuchni widnieje moje motto życiowe:

„Z każdym doświadczeniem, dzięki któremu naprawdę stajesz w obliczu strachu i stawiasz mu czoła, zyskujesz siłę, odwagę i pewność siebie. Musisz robić rzeczy, o których myślisz, że nie możesz zrobić”
-Eleanor Roosevelt

To moje ogromne wyzwanie, które dodaje mi energii do walki ze słabościami.

Psycholog Anna Stembalska

Tel. 693 106 192

http://kupelnizycia.blogspot.com

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.